Wszystkie wpisy, których autorem jest Stan

Skołowany, czyli rowerem do Londynu: Przelewki z dolewki

Franz i Kuba mknęli ulicami poznańskiego centrum. Na ul. 27 Grudnia pokusa, by zboczyć do McDonalda i już tutaj skonsumować upragniony napój była duża, jednak wizja wielkiej dolewki wzięła górę. Dokonawszy brawurowego trawersu Plac Wolności kolarze obrali azymut na Stary Rynek. Wtedy przypomnieli sobie o… Czytaj dalej Skołowany, czyli rowerem do Londynu: Przelewki z dolewki

Skołowany, czyli rowerem do Londynu: Dumając w cieniu trzepaka

Na trzepaku pomiędzy blokami siedział chłopak. Był on raczej nikczemnego wzrostu, a klasyczna w owych czasach fryzura „na grzyba” i okulary o przerośniętych, okrągłych szkłach zdecydowanie nie dodawały mu powabu. Nie zdawał się on jednak być tym faktem szczególnie zasmucony. W wieku dwunastu lat zamiast najnowszymi fryzurami i modnymi ciuchami chłopacy interesują się raczej samochodami, piłką nożną i zbieraniem kapsli. Czytaj dalej Skołowany, czyli rowerem do Londynu: Dumając w cieniu trzepaka

Skołowany, czyli rowerem do Londynu: „I’m quite ready for another adventure”

Nasmarowany i wyregulowany rower prężył się dumnie w kącie pokoju. Wypolerowane tarcze hamulcowe odbijały pierwsze poranne promienie słońca wpadające przez odsłonięte okno. Oczyszczona z najmniejszych drobinek smaru kaseta skrzyła się blaskiem rannych zorzy, a tłusty łańcuch nie mógł już się doczekać aż zanurzy ona w nim swoje zębiska. Czytaj dalej Skołowany, czyli rowerem do Londynu: „I’m quite ready for another adventure”

Świat zza błękitnej boazerii

Nie zauważyłem nawet jak pociąg się zatrzymał. Od dłuższego czasu bowiem leniwie telepał się po torach, tak jakby maszynista chciał przyzwyczaić pasażerów do myśli o zbliżającym się kresie podróży. Jest już ciemno. Wyglądając przez okno dostrzegam podświetloną bladym światłem dogorywającej żarówki tablicę. „Cluj-Napoca”. Dotarłem na miejsce. Czytaj dalej Świat zza błękitnej boazerii

Po co?

– Fajnie, tylko po co? – zapytał recepcjonista wydając mi klucz do pokoju. Było już dobrze po dziewiętnastej, a ostatnich klika kilometrów pokonywałem brodząc po kostki w pośniegowym błocie, zalegającym na poboczu krajowej czternastki. Z mojego plecaka lała się cienką stróżką woda. To lód pozostający od rana na ściankach namiotu, który w ciągu dnia topniał i znaczył mój szlak. Po co? Dlaczego? Tamtego dnia nie potrafiłem znaleźć sensownej odpowiedzi. Dziś już chyba wiem. Czytaj dalej Po co?

Bello Di Notte

Ostatnie promienie wynędzniałego lutowego słońca schowały się już za falami wzgórz. Błotnisty świat spowiła wieczorna szaruga. Nieboskłon, tak niedawno jeszcze soczysto błękitny, zlał się teraz kolorytem z przeoranym świeżo polem. Ta ziemia, od wieków karmiąca i dająca nadzieję na przetrwanie, teraz wysysa ze świata resztki życia. Obracam się. Jeszcze kilka krwisto pomarańczowych pasów załamuje się na powyginanych cmentarnych krzyżach. Jeszcze kilka chwil i pogodny wiosenny dzień niechybnie ustąpi miejsca transylwańskiej nocy. Czytaj dalej Bello Di Notte

Na saskich śmieciach

Eu merg (ja idę), tu mergi, el merge, noi mergem, voi mergeți, ei… duc (oni jadą). Jadą i ani myślą się zatrzymać. Gardząc moim wyciągniętym kciuk i otwartym, autostopowym sercem, prują pod górę katując swoje Dacie zbyt wysokimi obrotami i zbyt niskim biegiem. A więc tacy jesteście? A wsadźcie sobie te swoje  mechaniczne konie w… Czytaj dalej Na saskich śmieciach

Muzyka podróżnicza (ranking i playlista)

Gdy podróżuję samotnie w obcym kraju, w którym nikt nie rozumie, co do niego mówię. Gdy próbuję zasnąć w namiocie kiedy wokół ujadają psy, a pode mną grasują myszy i jaszczurki. Gdy przemierzam kolejny kilometr wbrew zdrowemu rozsądkowi i woli swoich mięśni. Gdy z towarzyszem podróży mam ciche dni. Gdy jazgot w pociągu jest nie do zniesienia. Gdy tęsknię za domem. Gdy chcę się wprawić w dobry nastrój. W tych i wielu innych przypadkach dobra piosenka potrafi zdziałać cuda. Muzyka podróżnicza, czyli co każdy z was powinien mieć od ręką. Czytaj dalej Muzyka podróżnicza (ranking i playlista)

Chiny od A do Z: Wiejskie piwo

– Kuba, widzisz? – z ekscytacją rzucił nagle Łukasz
– Co? – spytałem nieco zdezorientowany
– Jak to co? Niebo! – odparł mój towarzysz, zadowolony ze swego odkrycia. Rzeczywiście nad nami rozpościerał się bezkresny błękit. Od momentu przyjazdu do Chin takiego widoku jeszcze nie zaznaliśmy. Wpatrując się w niebo dokonałem jeszcze jednej błyskotliwej obserwacji.
– Czujesz to? – zapytałem zdyszanego już nieco Łukasza.
– Co mam czuć? – odparł, łapczywie próbując złapać oddech.
– Jak to co – powietrze!” – zaśmiałem się i głęboko zaciągnąłem rześkim, wiejskim powietrzem. Czytaj dalej Chiny od A do Z: Wiejskie piwo