Kraj Basków jest jednym z najbardziej niedocenianych regionów w Europie. Nie tylko obfituje w piękne widoki, przepyszne jedzenie i bogate życie kulturalne, ale do tego oferuje dobrze zorganizowany transport publiczny i przyzwoite ceny. Wszystko to sprawia, że tydzień w Kraju Basków ma dużą szansę, aby stać się jednym z najlepszych z waszych dotychczasowych podróży. Doradzamy, jak zorganizować idealny pobyt.
San Sebastian: kulinarna stolica Kraju Basków
Turystyczne el dorado w Kraju Basków ma tyluż zwolenników, co przeciwników – wiele zależy od pory roku, kiedy się tam wybierzemy. Szczyt sezonu raczej odstrasza nadmiarem turystów z Hiszpanii i Francji (ci drudzy mają opinię nadużywających gościnności baskijskich tawern) – sami mieszkańcy uciekają wówczas poza miasto, aby znaleźć chwilę spokoju. Dlatego najlepszym czasem na przyjazd jest wiosna, kiedy przyroda budzi się do życia, lub wczesna jesień, kiedy wody Zatoki Biskajskiej zdążyły już opustoszeć, ale jeszcze nie wystygnąć. W związku z niewielką liczbą hosteli, musicie zadbać o wcześniejszą rezerwację – z własnego doświadczenia polecamy A Room in the City, w którym możecie zjeść śniadanie w ogródku na dachu kamienicy (ceny rozpoczynają się od 14 euro za nocleg w wieloosobowym pokoju). Przyjeżdżając do San Sebastian we wrześniu warto zahaczyć o festiwal filmowy San Sebastian, jedną z najstarszych i najbardziej prestiżowych imprez kinowych w Europie – filmy wyświetlane są z napisami w językach hiszpańskim i angielskim. Sercem San Sebastian jest stare miasto, którego wizytówką jest secesjonistyczny ratusz znajdujące się tuż obok malowniczej plaży. Zainteresowani historią i tradycją Basków powinni wybrać się do muzeum San Telmo (darmowe wejście w każdy wtorek) – nie zapomnijcie o audio-przewodniku w języku angielskim, ponieważ większość podpisów i filmów jest dostępna tylko w językach hiszpańskim i baskijskim. Niezłe jest również Oceanarium, w szczególności podwodny tunel, jednak wbrew oczekiwaniom przeważa w nim część muzealna z modelami statków i historią baskijskiego żeglarstwa. Gdybym miał wybierać pomiędzy tymi muzeum a oceanarium, postawiłbym na to pierwsze.
Największą atrakcją San Sebastian jest jednak baskijska kuchnia. Dość powiedzieć, że niektórzy krytycy kulinarni uważają miasto za najlepsze na świecie pod względem jedzenia, a kilkanaście restauracji z gwiazdkami Michelina jest kolejnym silnym argumentem (recenzje kilku z nich znajdziecie tutaj). Specjalnością San Sebastian są pintchos – niewielkie przekąski, zazwyczaj podawane na kawałku bagietki, składające się z owoców morza, mięs, serów i warzyw (w innych częściach Hiszpanii nazywane tapas). Na dobrą sprawę na pintchos może znaleźć się wszystko, a zazwyczaj tych dodatków jest tak dużo, że musi przytrzymywać je wykałaczka. Wchodząc do baru otrzymujemy od barmana talerz i wybierając spośród rozłożonych na ladzie pintchos kompletujemy własny zestaw – ceny wahają się od dwóch do czterech euro za pintchos (zależnie od użytych produktów, owoce morza są nieznacznie droższe od mięs). Po odwiedzeniu kilkunastu barów polecanych przez ekipę A Room in the City Hostel oraz Lonely Planet nasi faworyci to: Baztan (ul. Calle Puerto 8; ceny od 2,50 euro), Casa Senra (ul. San Francisco 32; ceny od 2,50; wyśmienite pintchos z karmelizowaną cebulką!), Casa Vergara (ul. Mayor 21 oferująca najlepszy stosunek jakości do ceny, bo pintchos zaczynają się już od 2 euro; ponadto przygotowują przepyszną tortillę!) oraz Atari (ul. Mayor 16). Z kolei poranne śniadanie – kawę wraz z croissantem lub pysznym tostem (całość za 2,50 euro) można zjeść w Zinema Corner w dzielnicy Gros (Plaza Pinares 1). W czwartek wybierzcie się na pintchos pote do dzielnicy Gros – jest to odpowiednik naszego studenckiego czwartku i wówczas wiele barów sprzedaje pintchos oraz napój (zazwyczaj wino lub piwo) w cenie dwóch euro. Co prawda nie są to tak wymyślne pintchos jak te sprzedawane po normalnych cenach, ale i tak przyciągają one młodzież z całego San Sebastian. Najwięcej barów znajdziecie na ulicach San Frantzisko oraz Zabaleta. Równie smaczne jak pintchos są lokalne słodycze – przede wszystkim migdałowe, karmelizowane babeczki sprzedawane w piekarni Pasteleria Izar, która raczy przechodniów wypiekami już od 1949 roku (ul. Mayor 2).
Okolice San Sebastian: Kraj Basków w pełnej krasie
O ile samo miasto można zwiedzić w jeden dzień, o tyle jego okolice dostarczają atrakcji na dłuższy pobyt. Jadąc na zachód, najciekawszą z nich jest miejscowość Zumaia (około 30 kilometrów od San Sebastian), obok której znajdują się efektowne klify – można je obserwować z kilku miejsc – jeżeli nie dysponujecie dużą ilością czasu, wybierzcie się na półgodzinny spacer na punkt widokowy niedaleko kaplicy San Telmo, a jeżeli macie więcej czasu – przejdźcie się na punkt widokowy Saskoneta znajdujący się w połowie drogi między Zumaią a Debą. Przyjeżdżając w okresie zbiorów winogrona i spacerując wzdłuż wybrzeża można również podziwiać winnice – proponowane szlaki turystyczne wokół Zumaii znajdziecie tutaj. Uroczym miejscem jest Getaria, niewielka portowa miejscowość położona około 10 kilometrów na wschód od Zumaii – w centrum znajduje się przestronne boisko do peloty, baskijskiego sportu będącego skrzyżowaniem tenisa i squasha, na którym rozgrywane są lokalne turnieje przy okazji różnych świąt. Będąc w Getarii warto przejść się brzegiem Oceanu Atlantyckiego do Zarautz (mniej więcej godzinę spacerowym krokiem), w trakcie którego z pewnością będziecie mieli okazję podziwiać wyczyny surferów zmagających się z falami. Na południe od Zumaii znajduje się jedno z najważniejszych miejsc na religijnej mapie Kraju Basków – miejsce narodzin oraz bazylika Ignacego Loyoli, założyciela zakonu jezuitów. Sama bazylika, zbudowana w XVII wieku, nie należy do największych, ale w środku robi wrażenie. Ponadto miejscowość Azpeitia, w której znajduje się świątynia jest położona u podnóża góry Erlo (1030 metrów) – proponowane szlaki na szczyt (około dwie godziny wspinaczki) znajdziecie tutaj oraz tutaj.
Na wschód od San Sebastian znajduje się równie wiele atrakcji. Przy ładnej pogodzie pierwszym wyborem powinna być piesza wycieczka wzdłuż wybrzeża z San Sebastian do Pasai – trasa jest niezwykle zróżnicowana i obfituje w alternatywne ścieżki, które prowadzą do ciekawych miejsc nieopisywanych w turystycznych broszurach. Zachęcamy do zboczenia z głównego szlaku mniej więcej w połowie szlaku i wejścia na dużą skarpę (tę, którą widać na zdjęciach). Sam szlak zaczyna się w San Sebastian, w dzielnicy Gros – tuż za stacją benzynową Larramendi skręćcie w ulicę Zemoria Kalea i wspinając się schodami wypatrujcie biało-czerwono-zielonego oznaczenia. Cała trasa liczy sobie niewiele ponad 8 kilometrów, a jej pokonanie powinno wam zająć około 2,5-3 godziny. Jeżeli dysponujecie całym dniem na piszą wycieczkę możecie wybrać się w dłuższą, 22-kilometrową wyprawę (około 9 godzin) z Pasai do Hondarriby, która również podąża brzegiem Oceanu Atlantyckiego, a ponadto zahacza o pierwszy szczyt Pirenejów – Jaizkibel (547 metrów) – tutaj znajdziecie szczegółowy opis szlaku. Popularnym miejscem pieszych wycieczek są również trzy szczyty tzw. Trzej Królowie (Les Trois Couronnes), czyli góry o dość skomplikowanych nazwach Irumugarrieta (806 metrów), Txurrumurru (826 metrów) i Erroilbide (836 metrów). Szlak wiodący na szczyty Trzech Króli rozpoczyna się na parkingu nieopodal ruin fortu Castillo del Ingles (zobacz na mapie), a podróż w tę i z powrotem powinna zająć wam nie więcej niż dwie godziny – szczegółowy opis trasy można znaleźć tutaj. Do większości miejscowości w Kraju Basków bez problemu dojedziecie transportem publicznym obsługiwanym przez autobusy Lurralade Bus (przykładowe ceny: San Sebastian–Pasaia: 1,70 euro; San Sebastian–Bazylika Loyoli: 5 euro) kursujące raz lub dwa razy na godzinę. Gęsta sieć połączeń i niskie ceny sprawiają, że niepotrzebny jest wynajem samochodu.
Góry Baskijskie: niewysokie, ale piękne
Niezbyt wysokie góry (najwyższy szczyt Aizkorri liczy sobie 1551 metrów) wyłaniające się z Zatoki Baskijskiej zadowolą zarówno początkujących, jak i wytrawnych hajkerów. Przy okazji udowadniają, że Kraj Basków to nie tylko pntchos i piaszczyste plaże. Najbardziej malowniczą górą jest Txindoki (w języku baskijskim Larrunarri; 1346 metrów), która ze względu na charakterystyczną grań zyskała sobie miano baskijskiego Matterhornu. Wspinaczkę na Txindoki najlepiej rozpocząć spod Larraitz, niewielkiej wsi, do której dowiezie nas autobus firmy Tolosaldea z Alegii lub Tolosy (koszt 1,70 euro w jedną stronę). Autobusy kursują co godzinę, a ich rozkład można sprawdzić tutaj. Nieco trudniejsza jest droga powrotna – w związku z niewielkim ruchem turystycznym transport publiczny dojeżdża tylko po wcześniejszym powiadomieniu (należy zadzwonić na numer tel. 900 234 555 około godziny przed planowanym zejściem na parking pod górą); w innym wypadku musimy liczyć się z dwukilometrowym spacerem do Abrizkiety, skąd kursują już regularne autobusy do Alegii i Tolosy albo próbować łapać autostop (sami skorzystaliśmy z tej drugiej możliwości). Sama trasa na Txindoki jest stosunkowo krótka, ale wymagająca – około 2-2,5 godziny intensywnej wspinaczki przy 1000-metrowym przewyższeniu może dać w kość, w szczególności w letnim słońcu lub podczas wiosennych roztopów, kiedy szlak miejscami niknie w błocie. Najbardziej wymagająca jest jednak końcówka – wspinaczka po skałach, która jest wykonalna tylko przy dobrej pogodzie. Padający deszcz będzie dość dużym utrudnieniem, szczególnie w trakcie schodzenia. Całość 10-kilometrowej trasy (oznaczonej biało-żółtym znakiem) powinna zająć około 4-5 godzin, w trakcie których jesteśmy zdani wyłącznie na siebie – po drodze nie ma bowiem schronisk, źródeł wody czy innych śladów cywilizacji.
Wracając autostopem z Larraitz do San Sebastian poznaliśmy Baska w średnim wieku, który zdążył przejść całe Góry Baskijskie, a teraz robi drugą rundę, tym razem ze swoją córeczką. Zapytany o najciekawsze szlaki, obok Txindoki, polecił górę Ernio (1078 metrów), na które wiedzie kilka szlaków rozpoczynających się w Iturrioz (4 km; 1,5 godz.), Errezil (4 km; 1,5 godz.) oraz Larraul (15,5 km; 4,5 godz.). Galerię zdjęć ze szlaku możecie zobaczyć tutaj. Drugą polecaną górą jest Aitxuri (1551 metrów), która jest najwyższym szczytem Kraju Basków – wiedzie na nią szlak zaczynający się w miejscowości Aranzazu (8,2 km; 2,5 godz.). Góra znajduje się na terenie parku narodowego Aizkorri-Aratz, o którym więcej informacji (w tym proponowanych wycieczek) znajdziecie tutaj.
Bilbao: sztuka i przemysł w Kraju Basków
Największym miastem Kraju Basków jest Bilbao – niespełna milionowa aglomeracja położona jest kilka kilometrów od Zatoki Biskajskiej i otaczają ją niewysokie góry. Największą atrakcją, a zarazem symbolem gospodarczego odrodzenia regionu w ostatniej dekadzie, jest futurystyczne Muzeum Guggenheima, które w swoich zbiorach posiada prace czołowych światowych artystów, m.in. Andy’ego Warhola. Po drugiej stronie przecinającej miasto rzeki znajduje się z kolei imponujący budynek uniwersytetu Deusto, w którym niegdyś zawiązała się ETA, organizacja walcząca przez dziesiątki lat o niepodległość dla Kraju Basków. Obowiązkowym punktem dla każdego turysty są spacer po Starym Mieście (nieco przereklamowane) oraz wycieczka na obrzeża miasta, aby podziwiać wpisany na listę UNESCO most Vizcaya, stalową konstrukcję będącą pomnikiem Rewolucji Przemysłowej, która w dużej mierze uformowała Bilbao – w XIX i XX wieku miasto było drugim, po Barcelonie, najważniejszym ośrodkiem gospodarczym w kraju, właśnie dzięki przemysłowi stalowemu. Futbolowi fani nie mogą pominąć San Mames, stadionu Athletic Bilbao, który otaczają sklepiki z klubowymi gadżetami i bary. W dzień meczowy ulica Poza Lizentziatuaren prowadząca do stadionu zapełnia się kibicami, którzy zaczynają świętowanie spotkania ulubionej drużyny z samego rana – fantastyczne przeżycie, nawet jeżeli nie jesteście piłkarskimi fanami. Równie ciekawe jest poszukiwanie murali, których Bilbao skrywa naprawdę dużo – przykładowe lokacje znajdziecie na mapie poniżej.
Miłośnicy lokalnej kuchni muszą sięgnąć po pintchos, których ceny są nieznacznie niższe od tych w San Sebastian. W drodze z dworca autobusowego do centrum polecamy Juantxu (ul. Licenciado Poza 39) oraz Zaharra (ul. Pozas 39; w ofercie śniadaniowej dostaniecie pintcho i kawę za 2,50 euro), a na Starym Mieście bar Irrintzi (ul. Santa Maria 8). Z kolei przy stacji metra Areeta, w drodze na most Vizcaya, warto zatrzymać się w baro-kawiarni Salon de Juego (ul. Gobela 34; pintcho już od 1,50 euro). Bilbao obfituje ponadto w urocze kawiarnie, w których możecie spróbować baskijskich wypieków – jednym z typowo baskijskich ciast, choć charakterystycznych dla północnej części Kraju Basków położonej we Francji jest gâteau Basque (w języku baskijskim etxeko biskotxa) z przepysznym migdałowo-budyniowym kremem.
Okolice Bilbao: Kraj Basków
Podobnie jak San Sebastian, tak i Bilbao jest doskonałą bazą wypadową do okolicznych miejscowości. Niecałą godzinę drogi od miasta znajduje się Guernika będąca historyczną siedzibą baskijskiego parlamentu, która jednak do popkultury weszła dzięki słynnemu obrazowi Pablo Picassa. W miasteczku znajduje się wykonana w kamieniu replika obrazu, jednak najciekawszym miejscem jest budynek Casa de Juntas będący siedzibą samorządu regionu Vizcayi. Dojazd do Guerniki zapewniają autobusy linii 3514 oraz 3515 odjeżdżające spod dworca kolejowego Zabalburu (1,70 euro w jedną stronę). Drugim ciekawym miejscem w bliskiej odległości od Bilbao jest San Juan de Gaztelugatxe – niewielka wysepka przy wybrzeżu Zatoki Baskijskiej z wybudowaną na niej pustelnią. Dojazd transportem publicznym do tego miejsca jest dość trudny, jednak zdecydowanie warto je odwiedzić – z Bilbao należy wziąć autobus lub pociąg do miejscowości Bermeo, a następnie albo przespacerować się na wysepkę (ok. 6 km) lub złapać lokalny autobus odjeżdżający co dwie godziny i łączący Bermeo z Bakio (autobus kursuje od poniedziałku do piątku przez cały rok). Jednym z przystanków jest właśnie San Juan de Gaztelugatxe.
Kraj Basków i jego tajemnice mogliśmy poznawać dzięki uprzejmości: