Bezirke. Jest ich dwadzieścia trzy. Choć Austria to nie Niemcy, tutaj również „ordnung muss sein”, dlatego każda z nich poza nazwą posiada herb i numer widoczny na każdej tabliczce z nazwą ulicy. I choć ciężko w tej jakże uporządkowanej przestrzeni cokolwiek ukryć, to każda niemal dzielnica posiada swoje sekrety. Oto tych kilka, które udało mi się odkryć podczas ostatniej wizyty w stolicy Austrii. Zapraszam na wycieczkę po dzielnicach Wiednia.
11. Simmering
Przemysłowy Simmering to dom nie tylko największej we Wiedniu oczyszczalni ścieków, lecz przede wszystkim dzielnica cmentarzy. Wśród nich zaś znajduje się ten najważniejszy – Zentralfriedhof. Największy cmentarz Wiednia, Austrii i drugi największy w Europie. Choć brzmi to dziwnie – warto tam trafić. W końcu nie codziennie można zobaczyć leżących obok siebie Schuberta, Beethovena i Straussa. Nawet jeżeli leżą oni parę metrów pod ziemią. Razem z ponad 3 mln innych osób, co czyni cmentarz ten rekordzistą na Starym Kontynencie. Liczba osób pochowanych na Zentralfriedhof to dwukrotnie więcej niż wynosi obecna populacja miasta. Na cmentarz dojchać można m.in. tramwajem linii 71, stąd wśród wiedeńczyków pojawił się eufemizm określający śmierć jako „wsiadanie do siedem jeden”. Podczas mojej wizyty, mimo wczesnej jesieni na Zentralfriedhof zieleniły się jeszcze trawniki, a drzewa dopiero przybierały złociste odcienie. Co ciekawe, na cmentarzu chowany jest każdy, niezależnie od wyznania. Mamy tu zatem kwaterę żydowską, protestancką, islamską, prawosławną, koptyjską, a nawet buddyjską czy mormońską. Największe wrażenie robi jednak ogromnych rozmiarów kaplica, umiejscowiona w centralnym punkcie cmentarza oraz znajdująca się w jej sąsiedztwie kwatera muzyków. To honorowe miejsce pochówku utworzone zostało ze względów… promocyjnych. Chcąc zachęcić wiedeńczyków do grzebania swoich bliskich na znacznie oddalonym od centrum cmentarzu, zaczęto tam z zaszczytami (niem. Ehrengrab) chować wybitnych Austriaków. Od tego czasu niemal każdy mieszkaniec stolicy Austrii ma szanse spocząć u boku Beethovena, Brahmsa i dziesiątek innych osobistości. O tym, że akcja promocyjna przyniosła efekt niech świadczy powiedzenie „Halb so groß wie Zürich – aber doppelt so lustig ist der Wiener Zentralfriedhof!“ (pol. w połowie tak duży jak Zurich, ale dwa razy fajniejszy).
2. Leopoldstadt
Leopoldstadt to granicząca z centrum naddunajska dzielnica. To właśnie tu w 1873 r. odbyła się 7. wystawa światowa, po której pamiątką są wspaniałe tereny wystawiennicze. W 2008 r. tutejszy Erst-Happoel Stadium gościł natomiast finał mistrzostw Europy w piłce nożnej. Większość osób kojarzy jednak dzielnicę tę z zupełnie innymi atrakcjami. Prater to obowiązkowy przystanek dla wszystkich fanów adrenaliny i zabawy. Pomiędzy kolorowymi kolejkami, karuzelami i domami strachu znajduje się prawdziwy symbol miasta Wiener Riesenrad, czyli wiedeński diabelski młyn – konstrukcja pod wieloma względami niezwykła. Wzniesiona przez Waltera Bassetta w 1897 r. z okazji złotego jubileuszu cesarza Franciszka Józefa, stanowić miała reklamę brytyjskiej firmy zajmującej się właśnie budową diabelskich młynów. Pomysł okazał się jednak średnio trafiony i biznes szybko upadł. Czarne chmury zawisły także nad wiedeńskim kołem. W 1916 r. wydano już nawet zgodę na jego rozbiórkę, do której ostatecznie nie doszło ze względu na brak funduszy. Dzięki temu szczęśliwemu zbiegowi okoliczności wiedeńczycy ciągle mogą być dumni ze swojego koła, które w latach 1920-1985 było nawet największą tego typu konstrukcją na świecie. I choć II wojna światowa zabrała połowę gondoli, to wciąż, ze swoimi 15 czerwonymi, drewnianymi wagonikami Riesenrad pozostaje najstarszym działającym diabelskim młynem na świecie.
19. Döbling
Lesisty i pagórkowaty Döbling jest domem dla najbogatszych wiedeńczyków. Również ze znajdującego się tu wzgórza Kahlenberg w 1863 r. król Sobieski rozpoczynał zwycięską szarżę ku wyzwoleniu Wiednia. Dziś jednak wydeptane kopytami polskiej jazdy wzgórza służą jedynie producentom wina. Kiedy myślimy o Austrii i alkoholu, to naturalnym skojarzeniem jest piwo. I choć również w Wiedniu obchodzony jest Oktoberfest, to Austriacy są tak na prawdę narodem wina. Właściwie Wiedeń jest jedyną stolicą produkującą znaczące ilości wina w obrębie miasta. Duża część produkcji jest także w samym Wiedniu spożywana. Typowym ku temu miejscem są Heuriger, czyli gospody funkcjonujące jedynie przez kilka miesięcy w roku, serwujące tegoroczne, wciąż fermentujące wino Sturm. Prawdziwym zagłębiem tych lokali są mieszczące się w obrębie Döbling dzielnice Grinzig i Nussdorf. Co ciekawe, Sturm kupić można również w sklepie, gdzie sprzedawany jest w do połowy odkręconych plastikowych butelkach (które delikatnie mówiąc nie wyglądają zbyt elegancko). W końcu wino to wciąż fermentuje i bez dostępu powietrza zepsuło by się. W smaku przypomina ono bardziej oranżadę niż tradycyjne wino – jest bardzo słodkie i gazowane, kolor zaś ma zielonkawy i mętny. Choć opis brzmi niewinnie, napój potrafi mieć nawet 10% alkoholu. W dzielnicy Döbling natrafiłem także na architektoniczną pamiątkę po rządach socjalistów z lat 1920-1934 – Karl-Marx-Hof. Ten ogromny kompleks o długości 1100 m (najdłuższy pojedynczy budynek mieszkalny na świecie) w założeniu twórców miał być samowystarczalnym miastem robotniczym (Arbeiterhof, niem. pałac dla robotników) z pełną infrastrukturą. Pozostał architektoniczną ciekawostką.
3. Landstraße
Dzielnica ta stanowi prawdziwą mieszaninę stylów. Znajdziemy tu postsowiecki pomniki upamiętniające żołnierzy armii czerwonej poległych podczas „wyzwalania” miasta, a tuż obok Belweder – wspaniały barokowy pałac wzniesiony przez księcia Eugeniusza Saubudzkiego, otoczony przepięknymi ogrodami. Na przeciwległym krańcu dzielnicy, wśród geometrycznej zabudowy wyróżniają się domu projektu Friedensreicha Hundertwassera – architekta słynącego z niebanalnej, asymetrycznej formy i niekonwencjonalnej kolorystyki. Jego projekty określić można mianem domów „w krzywym zwierciadle”. Wśród tych atrakcji, przy głównej ulicy Rennweg, mieści się Polska parafia, budząca wśród Wiedeńczyków fascynację, ze względu na niezwykłą frekwencję. Podczas gdy w pozostałych świątyniach w niedzielę odprawia się dwie, góra trzy msze, na które nie przychodzi więcej niż kilkadziesiąt osób, tu mamy osiem nabożeństw, z których każde gromadzi nadkomplet wiernych. Przed kościołem obowiązkowe pomniki Jana Pawła II i… smoleńskiej katastrofy. Północną granice dzielnicy stanowi wykopany w latach 70-tych XIX w. Kanał Dunajski. Na całej długości kanału zacumowane są statki przerobione na pływające kawiarnie. Wzdłuż brzegów wytyczone zostały również ścieżki rowerowe pozwalające przedostać się praktycznie bezkolizyjnie z jednego końca miasta na drugi.
22. Donaustadt
I wreszcie docieramy nad rzekę. Donaustadt to największa dzielnica miasta, zajmująca niemal ¼ jego powierzchni. Nowoczesna zabudowa UNO city spotyka się tu z malowniczą scenerią starego Dunaju oraz Lobau, zwanego wiedeńską dżunglą. Brzegi Dunaju urządzone są niemal w całości na tereny rekreacyjne, wśród których szczególne miejsce zajmuję Donauinsel – 21 km sztuczna wyspa, oddzielająca stare koryto rzeki od nowego. Choć wyspa powstała w celach przeciwpowodziowych dla Wiedeńczyków wyspa to przede wszystkim miejsce wypoczynku. Podobno latem spotkać tam można nudystów. Na przełomie września i października nie spotkałem tam jednak nikogo poza rodzinami organizującymi sobie sobotniego grilla. Wśród nich nie brakowało oczywiście Polaków.
cdn.