Bezirke. Jest ich dwadzieścia trzy. Choć Austria to nie Niemcy, tutaj również „ordnung muss sein”, dlatego każda z nich poza nazwą posiada herb i numer widoczny na każdej tabliczce z nazwą ulicy. I choć ciężko w tej jakże uporządkowanej przestrzeni cokolwiek ukryć, to każda niemal dzielnica posiada swoje sekrety. Oto tych kilka, które udało mi się odkryć podczas ostatniej wizyty w stolicy Austrii. Zapraszam na wycieczkę po dzielnicach Wiednia.
1. Innere Stadt
Spacerując uliczkami śródmieścia nie sposób oderwać oczu od monumentalnej, barokowej i rokokowej architektury (co ciekawe, ze względu na walki z Imperium Osmańskim w okresie renesansu, Wiedeń niemal całkowicie pozbawiony jest budynków wznoszonych w tym stylu). Na każdym niemal kroku napotykamy kamienice, których projektanci prześcigali się tylko w dążeniu do perfekcji – estetycznej doskonałości swych dzieł. Przysłowiową „wisienką na torcie” jest plac i katedra św. Szczepana. Historyczne centrum Wiednia bardzo niewiele zmieniło się od czasów, gdy stanowiło serce państwa Habsburgów – jednego z największych imperiów dziejach Europy. Niegdysiejszą wielkość cesarstwa podkreślają również monumentalne pałace, obecnie służące za muzea i galerie. Museumsquartier to jeden z największych kompleksów muzealnych na świecie. Wiedeńska Opera to prawdziwy architektoniczny majstersztyk. Choć początkowo, nie przypadła Wiedeńczykom do gustu i nazywana była „tortem”, czego nie zniósł jeden z jej architektów i w akcie desperacji odebrał sobie życie, to kiedy podczas wojny uległa ona zniszczeniu podczas bombardowania, nie było by mieszkańca Wiednia, który nie płakałby po niej.
6. Mariahilf
W dzielnicy Mariahilf znajduje się główna ulica handlowa Wiednia – Mariahilfer Straße. Piorunujące wrażenie robi moment kiedy z niemal opustoszałych bocznych uliczek wejdzie się na tą tętniącą życiem arterię i zostanie się porwanym przez wartki nurt przechodniów. Gdy zaś zmęczy nas ten zgiełk przysiąść możemy w Esterházypark, gdzie znajdziemy niechlubną pamiątke z czasów wojny – żelbetonową, wysoką na 40 m wieżę przeciwlotniczą, która wręcz w bestialski sposób burzy architektoniczną harmonię miasta. W czasie wojny postało sześć tego typu obiektów. Ten w dzielnicy Mariahilf jest jednak jedynym zagospodarowanym. Ze ścian budowli korzystają alpiniści, którzy urządzili sobie imponującą ściankę wspinaczkową. We wnętrzu mieści się natomiast akwarium.
7. Neubau
W dzielnicy Neubau trafiłem zupełnie przypadkiem na pchli targ. Wśród kramików z winylami, antykami i używaną odzieżą natrafiłem na awangardowe stoiska oferujące 30 rodzajów nożyczek, drewniane zapachowe kulki, stroje ludowe czy gałki do drzwi. Na targu można było spróbować również regionalnych przysmaków. Spośród nich zdecydowałem się na Langos – węgierskiego placka smażonego na głębokim oleju, podawanego z masłem czosnkowym.
15. Rudolfsheim-Fünfhaus
W dzielnicy Rudolfsheim-Fünfhaus, gdzie zawędrowałem w poszukiwaniu muzeum antykoncepcji, którego nawiasem mówiąc nie udało mi się odnaleźć, trafiłem do przepięknego kościoła farnego pod wezwaniem Matki Boskiej Zwycięskiej (ironia losu). Co ciekawe kościół ten mieści się w najmniej katolickiej dzielnicy Wiednia. Również tutaj natknąłem się na plac zabaw, którego regulamin napisany był w trzech językach – niemieckim, słoweńskim i tureckim. Znak czasów.
17. Hernals
W dzielnicy Hernals, współlokator mojego hosta zaprowadził mnie do mieszczącego się przy ulicy Dittersdorfgasse 8 klubu Rummel Hummel, choć określenie klub nie jest tu chyba zbyt adekwatne. Pod tym adresem mieściła się bowiem niegdyś fabryka żyrandoli, którą na kilka ostatnich miesięcy przed rozbiórką w posiadanie wzięli lokalni hipsterzy, urządzając tu prawdziwe hipsterskie eldorado. Na 8 kondygnacjach spróbować można było ekologicznej żywności, piw z lokalnych browarów oraz domowych potraw. Na stoiskach artyści prezentowali swoje upcyclingowe wyroby. Na każdym niemal piętrze mieściła się wystawa alternatywnej twórczości lub parkiet gdzie posłuchać można było na żywo dj’ów lub zespołów. Ściany wymalowane były graffiti, a przepychając się pomiędzy ludźmi, co rusz natrafiało się na jakiś performance. Ku mojemu zdziwieniu miejsce to przyciągnęło nie tylko tradycyjnie hipsterską widownię, ale też całe rodziny wiedeńczyków, włączając w to niemowlęta, noszone przez matki w chustach. Szkoda tylko, że organizatorzy nie dostali zgody od władz miasta na imprezę dłuższą niż do 22. No i oczywiście żal, że w momencie gdy to piszę dawną fabrykę rozjeżdżają już buldożery.
13. Hietzing
Dzielnica ta to poza niezliczoną ilością domków jednorodzinnych i bloków miejsce, gdzie Habsburgowie postanowili wybudować swoją letnią rezydencję – Schonbrunn. Ociekający złotem pałac otoczony jest ogromnymi terenami zielonymi, wśród których znajduje się najstarsze ZOO na świecie, założone w 1752 r. Same zaś ogrody to misterne, przemyślane w każdym calu i do bólu symetryczne przedsięwzięcie planistyczne. Tu żaden listek nie jest przypadkowy, żaden krzaczek nie odrasta w niewłaściwym kierunku na choćby i centymetr. Nagrodą za wspięcie się krętą ścieżką do pawilonu Gloriette jest przepiękna panorama miasta. Nie mogłem także oprzeć się pokusie pobłądzenia w pałacowym labiryncie.