Skandynawia 2013 – epilog

Wszystko co dobre szybko się kończy, choć pewnie, gdyby tak szybko się nie kończyło, nie byłoby takie dobre. Tym filozoficznym wstępem rozpocznę podsumowanie naszego wyjazdu. Trwał on 12 dni i 11 nocy. Trzy z nich spędziliśmy u hostów, jedną na lotniku, jedną w wychodku, a sześć pod namiotem. Przejechaliśmy łącznie 1176 km, z czego 803 autostopem, 308  autobusem i 65 pociągiem. Najdłuższą podwózkę zafundowali nam szwedzcy elektrycy – 190 km z przedmieść Oslo do Karlstad, najkrótszą hipiska w Rjukan, z którą przejechaliśmy raptem 2 km. Łącznie podwoziło nas 19 osób. Przeciętnie z jednym kierowcą jechaliśmy zatem nieco ponad 42 km.

Z ciekawych informacji które dotarły do nas po powrocie mogę wymienić pozytywną odpowiedź na jeden z couchrequestów wysłanych do Sztokholmu. Nie wiem jak mogliśmy ją przeoczyć, tym bardziej, że gdy została wysłana byliśmy akurat w Swebusie i mieliśmy stały dostęp do Internetu. Najwyraźniej zbyt pochłonęła nas twórczość ABBY.

Na koniec zostawiłem to, co pewnie najbardziej interesujące – koszty. Całkowity koszt wyjazdu wyniósł 830 zł, co jak za pobyt w jednych z najdroższych krajów świata uważam za kwotę bardziej niż przyzwoitą. Planowany budżet przekroczony został o 30 zł. Uff, teraz to już na prawdę koniec. To znaczy prawie. Na koniec jeszcze takie krótkie filmowe podsumowanie tego, co w podróżach jest najważniejsze.