Manhattan. Betonowy las. Jak to określił Albert Camus w swoich dziennikach – pustynia z żelaza i cementu. Mimo, że od wizyty Francuza w Nowym Amsterdamie minęło ponad pół wieku, niewiele się tutaj nie zmieniło. Nowy Jork wcale nie przytłacza przepychem i milionem rozedrganych świateł, ale przede wszystkim jakimś nienazwanym ciężarem amerykańskiego snu, który przerodził się w amerykański koszmar. Tysiące osób protestujących przy Wall Street, kolejne tyle blokujących Brooklyn Bridge, zroszona krwią Ground Zero, nieprzebrane tłumy imigrantów próbujących wyśnić swój amerykański sen. Chodząc ulicami miasta cały czas znajdujesz się w cieniu kilkusetmetrowych skyscrapers, a wokół siebie słyszysz tylko huk ruchu ulicznego i urywane rozmowy, które ludzie prowadzą przez telefony komórkowe. Z apatii w jaką wpadasz idąc prostymi jak strzała ulicami, wyrywa raz po raz nagabywanie ulicznych naciągaczy i meneli. Czytaj dalej Nowy Jork. Wyciśnięta pomarańcza