Kiedy spoglądamy na mapę często zastanawiamy się, dlaczego granice przebiegają akurat w tych miejscach? Dlaczego niektóre państwa mają granice jakby odrysowane od linijki, a inne wręcz przeciwnie? Dlaczego Polska ma taki, a nie inny kształt i co spowodowało, że przez ostatnie trzysta lat często to inne państwa decydowały za nas o naszych granicach? Odpowiedź na to pytanie nurtowała wielu, ale tylko nieliczni postanowili poświęcić całe życie na badanie tych fascynujących zagadnień. Poznajcie Halforda Mackindera, Nicholasa Spykmana i Karla Haushofera – trzech dżentelmenów, którzy sto lat temu stworzyli podwaliny pod nową naukę – geopolitykę.
Geopolityka jest nauką badającą zależności pomiędzy geografią (ukształtowaniem terenu) a polityką (przed wszystkim w wymiarze międzynarodowym). Łącząc wiedze z tych dwóch obszarów naukowcy doszli do wniosku, że miasta położone nad morzami i oceanami rozwijają się szybciej dzięki handlowaniu, a cywilizacja egipska mogła rozwinąć się dzięki istnieniu Sahary, która izolowała od ewentualnych najeźdźców z południa. Z kolei Turcy przetaczający się w średniowieczu przez Bliski Wschód odpuścili podbój Półwyspu Arabskiego ze względu na brak umiejętności wykorzystania wielbłądów zamiast koni. Geopolityka tłumaczy także, dlaczego potęgami kolonialnymi były Wielka Brytania czy państwa Beneluksu – kluczowe było ich położenie umożliwiające niezwykle dochodowy handel morski. Wyraźnie widać, że w sukurs geografii idzie historia – naniesienie minionych wydarzeń na mapę pozwala zrozumieć wiele obecnie występujących kulturowych odrębności, a przy odrobinie wyobraźni zaprojektować bliższą i dalszą przyszłość. Takie wizje snują myśliciele największych think-tanków w Waszyngtonie, Londynie, Moskwie i Pekinie, dlatego podróżując po świecie warto przywdziać czasem geopolityczne okulary i zrozumieć, że wydarzenia, które media określają jako „zaskakujące, niewytłumaczalne i sensacyjne” tak naprawdę są naturalne, a ich nastąpienie było tylko kwestią czasu.
Halford Mackinder i teoria Heartlandu
Brytyjski naukowiec jest uważany za jednego z ojców geopolityki. W swojej przełomowej pracy „The geographical pivot of history” (pol. „Geograficzny piwot historii”) wyłożył koncepcję, która była punktem wyjścia dla kolejnych generacji naukowców. Spoglądając na mapę, Mackinder doszedł do wniosku, że nie ma żadnych geograficznych podstaw do rozdzielania Europy i Azji (tak jak to robią zwykli śmiertelnicy), dlatego uznał, że istnieje jeden kontynent – Eurazja. Ze względu na jego wielkość (około 37% powierzchni globu) oraz zaludnienie (w 1900 roku na Ziemi żyło 1,7 miliarda ludzi, z czego w Azji znajdowało się 57%, a w Europie 25% światowej populacji) nazwał go Światową Wyspą, a w jego sercu – w Azji Środkowej – umiejscowił najważniejszy obszar Eurazji, który nazwał pivot area. Dzisiaj na tym obszarze znajdują się południowa Syberia (w Rosji), Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Uzbekistan i Turkmenistan. Mackinder uznał go za serce kontynentu nie dlatego, że znajdował się w jego środku, ale dlatego, że to tam – na bezkresie Wielkiego Stepu – dochodziło w przeszłości do demograficznych boomów, które wraz z powtarzającymi się suszami powodowały największe w historii świata wędrówki ludów na zachód:
- w IV wieku nacierający z Azji Środkowej Hunowie zepchnęli do Europy plemiona Gotów, Słowian, Scytów i Germanów (tak zwana Wielka Wędrówka Ludów),
- w XIII wieku Europie zagrażali Tatarzy (wywodzący się z Mongolii), a w obronie przed nimi zaczęło konsolidować się Wielkie Księstwo Moskiewskie (które w latach 1271-1480 pozostawało lennem tatarskiej Złotej Ordy)
- w XVII wieku Turcy Osmańscy, wywodzący się z Ałtaju w Azji Środkowej, podjechali aż pod Wiedeń (wcześniej dominując cały Bliski Wschód oraz Bałkany).
Po I wojnie światowej Mackinder zrewidował swoją teorię i uznał, że zachodnia Rosja oraz Europa Wschodnia również wchodzą w skład kluczowego dla historii świata obszaru, a całość (wraz z pierwotnym pivot area) nazwał Heartlandem. W pracy pt. „Democratic ideals and society” napisał słynne słowa: Kto panuje we wschodniej Europie, ten panuje nad sercem Eurazji. Kto panuje nad sercem Eurazji, ten panuje nad Światową Wyspą. Kto panuje nad Światową Wyspą, ten panuje nad światem.
Brytyjczyk uważał, że tak jak dla carskiej Rosji naturalne było sięgnięcie po wschodnią Polskę w czasie rozbiorów, tak po Traktacie Wersalskim można spodziewać się parcia bolszewików w stronę Europy. Jako że w interesie Wielkiej Brytanii było, aby Heartland był podzielony przynajmniej pomiędzy dwa państwa, a nie zdominowany przez jedno, Mackinder był zwolennikiem przywrócenia na rosyjski tron cara (stronnictwo białych), ale pod warunkiem wzmocnienia Rzeczpospolitej oraz utworzenia w Heartlandzie buforu składającego się z wielu mniejszych państw (tak jak to mamy dzisiaj). W 1919 roku Mackinder został wysłany z ramienia władz brytyjskich najpierw do Moskwy, a później do Warszawy proponując Józefowi Piłsudskiemu zawarcie sojuszu z białymi w zamian za korzystny przebieg granicy. Podobno wcześniej przystał na to carski generał Anton Denikin, jednak nasz przywódca kategorycznie odrzucił możliwość współpracy z Rosją. Czas pokazał, że Mackinder się nie mylił – najpierw w 1945 roku Armia Czerwona doszła do Berlina rozciągając swoje panowanie na Heartland, a w latach 90. XX wieku zachodni politycy z radością powitali powstanie dziesiątek nowych państw, które stanowią obecnie „strefę zgniotu” (ang. crash zone) na wypadek kolejnej inwazji z Heartlandu.
Współczesny geopolityk Robert D. Kaplan zauważa, że rosyjski imperializm został ukuty na bazie zakorzenionego w rosyjskiej pamięci strachu przed najeźdźcami ze wschodu, a także na geopolitycznej przezorności, która nakazywała oprzeć granice imperium na naturalnych barierach, czyli wybrzeżu Pacyfiku na wschodzie oraz Morzu Czarnym, Kaukazie i Ałtaju na południu. Ze względu na brak naturalnych barier na zachodzie, Rosja jest gnana do rozciągania swojego imperium jak najdalej, ponieważ w przypadku ewentualnej inwazji jedyną geograficzną przeszkodą w zdobyciu Moskwy jest ogrom przestrzeni rozciągającej się pomiędzy granicą a przedmurzami Kremla. A przestrzeń ta, pamiętajmy, zgubiła Napoleona i Hitlera, którzy nie podołali pokonaniu półtora tysiąca kilometrów z Warszawy do Moskwy przed nadejściem zimy; Rosjanie przeszkadzali im właściwie „tylko” taktyką spalonej ziemi, która okazuje się jednak niezwykle silną bronią na tak dużym obszarze. Nawiasem mówiąc, ta teoria tłumaczy również dlaczego Rosja tak zaciekle walczy o Ukrainę – w przypadku jej dołączenia do NATO wrogie Kremlowi wojska, znajdą się tylko osiemset kilometrów od Moskwy, najbliżej od XVII wieku.
Nicholas Spykman i teoria Rimlandu
Nicholas Spykman doszedł do wniosku, że jest dokładnie odwrotnie niż uważa Mackinder – to nie Heartland, ale Rimland, czyli wybrzeża kontynentu Eurazji, są najważniejszym obszarem, a światowym hegemonem będzie ten, kto będzie je kontrolował. Do Rimlandu zaliczał Zachodnią Europę, Bliski Wschód, a także Azję Południowo-Wschodnią. Spykman zauważył, że największymi potęgami w historii były państwa, które były położone nad morzami – w skali europejskiej byli to kolejno Grecy, Fenicjanie i Rzymianie walczący o basen Morza Śródziemnego, a w skali światowej, po epoce wielkich odkryć, Portugalia, Hiszpania, Holandia, Wielka Brytania i wreszcie Stany Zjednoczone. Jednym z koronnych argumentów na potwierdzenie tej tezy są metropolie położone na obu wybrzeżach Północnej Ameryki, podczas gdy interior pozostaje w dużej mierze zapomniany (służy jako spichlerz i magazyn surowcowy). Podobną zależność można zauważyć w Chinach, w których najbardziej dynamicznie rozwijają się Szanghaj, Honkong czy Makau.
Pojawia się pytanie – w jaki sposób nadmorskie położenie wpływa na rozwój miast? Spykman argumentuje to handlem – ten morski jest kilkunastokrotnie tańszy niż lądowy, do tego nie wymaga budowania i utrzymywania linii kolejowych czy infrastruktury drogowej, których wybudowanie w górach Pamiru czy na podmokłych terenach Syberii jest niezwykle kosztowne. Jeżeli już uznamy handel morski za koło zamachowe gospodarki, oczywistym jest, że w pierwszej kolejności będą rozwijały się nabrzeża, na których dokonuje się wymiana handlowa do i z interioru. Spykman zauważa również, że obok mórz ważną rolę odgrywają żeglowne rzeki, które pozwalają transportować towary w głąb lądu – Missisipi była kluczowa dla rozwoju USA (spójrzcie na Nowy Orlean – miasto położone w delcie!), a w Chinach cywilizacyjną dźwignią okazał się Wielki Kanał (prawie 1800 km) budowany na polecenie cesarzy już od V wieku przed Chr. i łączący pięć wielkich rzek. W średniowieczu kanałem transportowano nawet pomiędzy 240 a 360 tys. ton zboża rocznie, w połowie XX wieku około 75 milionów ton różnych towarów (według pomiarów na śluzie w Jianbi), a analitycy przewidują, że na odcinku Li niebawem padnie bariera miliarda ton rocznie.
Spykman postawił również tezę o uprzywilejowanym położeniu państw-wysp, czyli USA, Wielkiej Brytanii i Japonii, które nie są uzależnione od ruchów politycznych, ekonomicznych i militarnych zachodzących w interiorze, w przeciwieństwie do np. Hiszpanii czy Francji, których potęga pomimo otwarcia na oceany załamała się. Ponadto położenie na wyspie znacznie utrudnia dokonanie ewentualnej inwazji i nawet wielokrotnie silniejsze armie lądowe mogą zostać stosunkowo łatwo powstrzymane przez marynarkę wojenną tuż przed desantem. Przygotowując się do II wojny światowej Adolf Hitler zdawał sobie sprawę, że nie ma szans w otwartej walce na morzu z aliantami, dlatego próbował zniwelować tę przewagę U-bootami, z kolei samą Wielką Brytanię atakował z powietrza. Czas pokazał, że bezskutecznie.
Państwa-wyspy mają jeszcze jedną przewagę – w związku z morską tradycją i posiadaniem silnej marynarki wojennej dyktują one warunki handlu morskiego na świecie. Dominacja amerykańskiej marynarki wojennej w Azji Południowo-Wschodniej (posiadają bazy wojskowe m.in. na Tajwanie czy na Filipinach) do niedawna sprawiała, że ewentualna blokada kluczowych punktów (przede wszystkim położonej koło Singapuru cieśniny Malakka, przez którą w rekordowym 2013 roku przepłynęło prawie 78 tysięcy statków o pojemności większej niż 300 ton) odcina prawie dwa miliardy ludzi na świecie i setki tysięcy firm od najróżniejszych surowców i produktów. Dzisiaj na Morzu Południowochińskim coraz wyżej głowę podnoszą Chińczycy, a Amerykanie zaniepokojeni wzrostem Państwa Środka ogłosili „piwot na Pacyfik”, czyli całkowite skupienie swoich wysiłków dyplomatycznych na powstrzymaniu ambicji Chińczyków. Dość powiedzieć, że tylko w 2012 roku doszło do dwóch wiekopomnych wizyt w tym regionie – Barack Obama jako pierwszy amerykański prezydent odwiedził Kambodżę oraz Birmę. Co więcej, Birma, która od prawie 50 lat znajdowała się u amerykańskich dyplomatów na cenzurowanym ze względu na łamanie praw człowieka, została przywrócona do łask – wszystko dlatego, że Chińczycy lobbują za wybudowaniem Kanału Tajskiego (Kra Canal) przecinającego południową Tajlandię, który połączyłby Ocean Indyjski i Pacyfik, a transport surowców z Afryki i wyprodukowanych w Chinach towarów do Europy oraz na Bliski Wschód mógłby odbywać się z pominięciem kontrolowanej przez marynarkę USA cieśninę Malakka. Jednak obecność Amerykanów w Birmie, tuż obok wschodniego ujścia proponowanego kanału, sprawiłoby powrót do status quo w regionie.
Karl Haushofer i próba złamania potęgi Anglosasów
Niemiecki geopolityk został skazany na zapomnienie ze względu na swój pangermanizm oraz wkład w hitlerowską ideę Lebensraumu, czyli przestrzeni życiowej dla narodu niemieckiego. Jego studentem był Rudolf Hess, który nauki swojego nauczyciela zaszczepił później Adolfowi Hitlerowi. Idea Lebensraumu, jakkolwiek rasistowska by nie była, pozostawała w swoich czysto geograficznych założeniach w dużym stopniu zgodna z geopolitycznymi założeniami Mackindera. Podobnie jak Brytyjczyk, również Haushofer doceniał rolę Europy Środkowo-Wschodniej, jakkolwiek uznawał, że prawdziwe mocarstwo powinno być zwrócone zarówno ku wnętrzu kontynentu, jak i ku oceanom. Widział Niemcy jako autarkię, ale do surowcowej samowystarczalności potrzebował bogactw znajdujących się na pasie ziemi rozciągającym się za wschodnią granicą Niemiec. Uważał, że niemieckim priorytetem powinno być złamanie hegemonii państw anglosaskich, które narzucają światu swoją kulturę i model gospodarczego rozwoju. Do tego celu, argumentował Haushofer, potrzebny jest sojusz Niemiec z Rosją, a także Japonią, która z powodzeniem wchodziła do Azji kontynentalnej i teoretycznie mogła pomóc w walce z pacyficznymi koloniami (lub niepodległymi, ale wciąż proanglosaskimi państwami). Te trzy mocarstwa – Niemcy, Rosję i Japonię – wraz z USA Haushofer nazwał czterema pan-regionami, pomiędzy które świat powinien zostać podzielony. Stanom Zjednoczonym przyznawał hegemonię nad obiema Amerykami ze względu na brak technicznych możliwości skutecznego podboju tego terytorium przez pozostałe pan-regiony.
Spośród opisanych geopolityków Haushofer był tym, który pozostawał pod największym wpływem ówczesnej koniunktury politycznej. Był rozczarowany I wojną światową i upokorzeniem Niemiec na arenie międzynarodowej, co wielu badaczy uznaje za przyczynę jego pangermańskich poglądów. Odwoływanie się do takich abstrakcyjnych pojęć, jak np. pangermanizm różniło Niemca od jego zachodnich kolegów po fachu – Mackindera i Spykmana. W parze z pangermanizmem szła jego niechęć do anglosaskiej hegemonii nad światem – dlatego był gorącym zwolennikiem sojuszu niemiecko-rosyjskiego, a Operacja Barbarossa w 1941 roku musiała być dla niego dużym rozczarowaniem. Haushofer przecenił również siłę japońskiej armii, mimo że mieszkając przez kilka lat w Japonii obserwował na własne oczy jej funkcjonowanie. Trudno powiedzieć, na ile Haushofer inspirował strategów III Rzeszy, jak i samego Hitlera, niemniej większość badaczy wskazuje, że rasistowski wymiar koncepcji Lebensraumu został zapożyczony z teorii wcześniejszego naukowca Friedricha Ratzela.
Atak na ZSRR, któremu był przeciwny Haushofer, pokazał dobitnie, że po raz kolejny w historii nie doceniono głębi strategicznej Heartlandu – Stalin zaczął przenosić fabryki ciężkiego sprzętu z Rosji Zachodniej za Ural uniemożliwiając Niemcom ich przejęcie lub zniszczenie. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów było przeniesienie olbrzymiej Fabryki im. Małyszewa, w której zaczęto produkować w 1941 roku czołgi T-34, z Charkowa w góry Ural. Wkrótce Stany Zjednoczone, jako potęga rimlandowa, zaczęły drogą morską dostarczać do portów w Cesarstwie Iranu sprzęt, który następnie trafiał do Rosji – było to prawie pół miliona samochodów, ponad 20 tysięcy samolotów i ponad 10 tysięcy czołgów (odbywało się to na podstawie tzw. Land-Lease Act).
Mackinder, Spykman i Haushofer dzisiaj
Teorie geopolityczne mają to do siebie, że równie łatwo, co poprzeć, można je obalić. Niemniej, posiłkując się tezami wielkich geopolityków, można znaleźć wytłumaczenia dla pewnych ruchów politycznych oraz próbować przewidzieć kolejne. Dla najbliższej przyszłości kluczową sprawą jest wzrost Chin. Choć Chiny są położone nad Pacyfikiem i zdołały wypchnąć marynarkę USA z tzw. pierwszego łańcuchu wysp (oznacza to, że na wypadek wojny takie wyspy, jak Tajwan są niemożliwe do obrony przez USA), wciąż są daleko od uzyskania kontroli nad pacyficzno-indyjską strefą handlu. Stąd wziął się pomysł Nowego Jedwabnego Szlaku – lądowego połączenia Chin z Europą – który byłby alternatywą dla korzystania z drogi morskiej.
Budowa Nowego Jedwabnego Szlaku jest niezwykle kosztowna, Chińczykom jest to o tyle na rękę, że pozwala spożytkować olbrzymie rezerwy dolarów amerykańskich, które są największe na świecie i wynoszą obecnie około 3,5 biliona. Choć wydaje się, że posiadania takiej ilości dolarów oznacza bogactwo, dostatek i brak zmartwień, jest zarazem niezwykle niebezpieczne – w przypadku załamania się amerykańskiej waluty Chiny tracą pokaźny kapitał. Władze w Państwie Środka zdają sobie sprawę, że dominacja dolara w światowym handlu to w gruncie rzeczy tylko ostatnie sto lat – obierając perspektywę jednej z najstarszych cywilizacji, jaką jest chińska to tyle, co nic. Zresztą coraz częściej słychać o międzynarodowych rozliczeniach w juanach, czyli w chińskiej walucie, szczególnie pomiędzy państwami azjatyckimi. O ile w 2011 roku rozliczenia w juanach proponowało tylko 900 instytucji finansowych, w 2014 roku liczba ta sięgnęła już ponad 10 tysięcy. Chiny są państwem, które próbuje otworzyć się zarówno na ocean (budowa portu Gwadar w Pakistanie, a stamtąd dróg do Chin; chęć budowy Kanału Tajskiego), jak i na Heartland (Nowy Jedwabny Szlak), ponieważ Pekin zdaje sobie sprawę, że w obliczu amerykańskiego piwotu na Pacyfik zyskanie kontroli nad tym obszarem może zająć kilkanaście-kilkadziesiąt lat, a w tym czasie Chiny potrzebują rozwijać swoją gospodarkę. Można tutaj dostrzec pewne analogie do teorii Haushofera, który wskazywał, że złamanie morskiej potęgi krajów anglosaskich jest możliwe tylko po uprzednim zapanowaniu nad Heartlandem.
Sięgając po Mackindera trudno nie zauważyć, że w najbliższych latach pivot area będzie właśnie Azja Środkowa, tak jak w pierwotnej teorii brytyjskiego badacza. Jeżeli Chińczycy chcą doprowadzić Nowy Jedwabny Szlak do Europy mają dwie możliwości – albo pociągnąć go przez rosyjską Syberię, uzależniając się w dużym stopniu od Kremla, albo poprowadzić drogi i linie kolejowe przez mniej znaczące politycznie i militarnie państwa Azji Centralnej i Bliskiego Wschodu. Przy wyborze tej drugiej możliwości kluczowym państwem okazuje się Kazachstan, dziewiąte największe państwo świata. Chiny zainwestowały już 25 miliardów dolarów w wybudowanie dwóch tysięcy kilometrów autostrady przez Kazachstan, a niedawno uruchomiono ropociąg znad Morza Kaspijskiego do Państwa Środka. Trzeba dodać, że Kazachstan posiada ponadto bogactwa naturalne, które podnoszą jego wartość – znajdują się tutaj jedne z największych na świecie złóż uranu, chromu, cynku, miedzi, węgla, żelaza i złota. Nie można zapominać również o ropie naftowej, która na razie płynie do Chin, ale władze kazachskie rozmawiają na temat transportu czarnego złota przez Morze Kaspijskie do Azerbejdżanu, a stamtąd do Europy. Kazachstan gra w swoją grę i ani myśli uzależniać się tylko od jednej ze stron politycznej rozgrywki.
Ważnym elementem ewentualnego Nowego Jedwabnego Szlaku jest Iran, który rozciąga się od wybrzeży Morza Kaspijskiego aż po Zatokę Perską – stąd niespodziewane odmrożenie stosunków na linii USA-Iran, które przecież zostały zerwane w 1979 roku, a amerykańska ambasada położona w centrum Teheranu do dzisiaj pozostaje ruiną z graffiti przedstawiającymi statuę wolności z trupią czaszką zamiast głowy czy amerykańską flagą z gwiazdami Dawida zamiast amerykańskimi gwiazdami pięcioramiennymi. Alternatywą dla Iranu jest przeprawa przez Morze Kaspijskie do Azerbejdżanu, który prowadzi stosunkowo niezależną politykę zagraniczną, jednak dalej Chińczycy staną przed wyborem tragicznym – prozachodnią Gruzją i prorosyjską Armenią. Na co się zdecydują?
A jak możemy odczytywać kierunki polityki chińskiej w kontekście Spykmana? Przede wszystkim wyraźnie widoczne jest dążenie Chin do militarnego wyparcia Amerykanów z Azji Południowo-Wschodniej, a tym samym odzyskanie kontroli nad morzami przylegającymi do własnego Rimlandu. W 2013 roku dowództwo chińskie ogłosiło, że ich celem jest uzyskanie przewagi już nie tylko w pierwszym, ale i w drugim łańcuchu wysp otaczających wschodnie i południowe wybrzeże Państwa Środka. Obecnie chińska marynarka wojskowa jest drugą największą na świecie, jakkolwiek z amerykańską wciąż przerywa pod względem doświadczenia – Amerykanie mają w dorobku ponad sto lat manewrowania na różnych morzach, w tym ponad 70 lat w regionie Pacyfiku. Jednak Chińczycy coraz odważniej prężą muskuły – niedawno ich lotniskowiec pojawił się przecież u wybrzeży Syrii, rzecz nie do pomyślenia jeszcze kilkanaście lat temu. W 2015 roku Chińczycy zaprezentowali również balistyczne pociski przeciwokrętowe DF-21D, które jako pierwsze na świecie są w stanie zatopić amerykańskie lotniskowce. Wygląda na to, że Amerykanom rośnie poważny konkurent.
Geopolityka może wydawać się dziedziną wysoce abstrakcyjną, jednak dostrzeżenie zależności pomiędzy ukształtowaniem terenu, a ruchami politycznymi pomaga wytłumaczyć wiele wydarzeń historycznych, a także przewidzieć przyszłe. Mechanizmy geopolityki świetnie adaptuje gra planszowa „Zimna wojna”, w której gracze wcielają się w strategów USA oraz ZSRR i walczą o hegemonię nad światem przy pomocy uzyskiwania wpływów w różnych regionach świata oraz aranżowania przewrotów na ich korzyść. Rozgrywka brutalnie uświadamia, że polityczne i wojenne zawieruchy nie są dziełem przypadku, ale wypływają z politycznego wyrachowania największych graczy. Stawka jest wysoka – hegemonia nad światem, tylko że rozłożonym na tekturowej planszy, a nie tym rzeczywistym.
Zobacz wykłady o geopolityce
Jacek Bartosiak o podstawach geopolityki
Jacek Bartosiak o szansach Polski w dzisiejszym świecie
Dyskusja o rywalizacji Rosji i Chin
Jacek Bartosiak o nowej architekturze bezpieczeństwa na Pacyfiku
Jacek Bartosiak o ekspansji gospodarczej Chin
Zobacz wykłady Roberta D. Kaplana o rywalizacji USA-Chiny na Pacyfiku (po angielsku)
Robert Kaplan o podstawach geopolityki
Robert Kaplan o geopolityce z chińskiej perspektywy
Robert Kaplan o wyzwaniach USA na Oceanie Indyjskim
Geopolityka – wybrane książki
Przede wszystkim warto zgłębić lektury Roberta D. Kaplana, który zaczynał jako dziennikarz i reporter wojenny, a dzisiaj jest szanowanym analitykiem stosunków międzynarodowych i propagatorem geopolityki. Na polskim rynku, obok jego reportaży, ukazała się książka „Monsun. Ocean Indyjski i przyszłość amerykańskiej dominacji”, z kolei jeżeli nie macie problemów z językiem angielskim gorąco zachęcam do sięgnięcia po „The Revenge of Geography: What the Map Tells Us About Coming Conflicts and the Battle Against Fate”, która może posłużyć za wstęp do geopolityki. Książka jest świeża, z 2013 roku, w związku z czym jest świetną bazą dla analizy dzisiejszych zawirowań w polityce międzynarodowej. W polskiej nauce podstawy geopolityki zebrał w Leszek Moczulski w książce „Geopolityka. Potęga w czasie i przestrzeni” (600 stron lektury!), z kolei jeżeli nie macie tyle czasu możecie sięgnąć po „Geopolitykę” Carlo Jeana, która jest dwukrotnie chudsza. Sytuację polityczną i społeczną państw położonych na południe i wschód od Polski często analizuje Ośrodek Studiów Wschodnich, z kolei na blogu Independent Trader znajdziecie ciekawe prasówki i analizy ekonomiczne. Dwa ostatnie źródła z pewnością będa pomocne przy próbach własnej oceny układu sił w światowej rywalizacji o dominację nad światem.