Kapuściński się mylił. Armenia u wrót imperium

W swoim reportażu „Imperium” Ryszard Kapuściński wieszczył‚ po rozpadzie Związku Radzieckiego rozkład samej Republiki Rosyjskiej. Nic takiego się™ jednak nie stało – Władimir Putin twardą… ręką… trzyma w garści wszystkie narody pracujące na dobrobyt elit tytułowego Imperium. Jednakże narody, które zrzuciły kajdany ZSRR znajdują… się™ teraz w równie ważnym punkcie dziejowym, co dwadzieścia lat temu. Pod koniec listopada Gruzja, Mołdawia i Ukraina mają… parafować‡ umowy stowarzyszeniowe… z innym imperium – Unią Europejską. Przed tym samym dylematem stoi również Armenia, która waha się™ pomiędzy dołączeniem do brukselskiego projektu, a moskiewskiej Unii Celnej. Co jeszcze zaprząta dzisiaj umysły ormiańskich elit politycznych?

SAM_0954

W pierwszej kolejności zaprzątają je pieniądze. W ostatnim rankingu Corruption Perceptions Index organizacji Transparency International czuwającej nad kieszeniami polityków, urzędników i służb państwowych, Armenia zajęła odległe 105. miejsce. Z europejskich państw gorzej wypadły tylko Albania, Ukraina, Białoruś i Azerbejdżan. Kiedy podczas jazdy autostopem zapytałem jednego z kierowców o korupcję wśród policjantów przez kolejną godzinę słuchałem tylko jego własnych historii – policjanci szczególnie upodobali sobie kierowców ciężarówek, którzy stając przed dylematem, czy zapłacić kilkanaście tysięcy dram (1000 dram = 8 złotych), czy też pozwolić, aby ładunek nie dotarł na czas, lub co gorsza – zepsuł się – zostawiają ukradkiem w radiowozie zwitek zielonych papierków.

– Kiedyś zatrzymali mnie niby za przekroczenie prędkości. Tłumaczę im, że to niemożliwe, że znam swój samochód na wylot, jeżdżę nim od dwudziestu lat, i niemożliwe, abym jadąc pod górkę przekroczył sześćdziesiątkę – starszy Ormianian w czarnej skórzanej kurtce snuł kolejną historię. – W końcu dałem sobie spokój z tłumaczeniami i tylko usiadłem i powiedziałem: „Słuchajcie. Musiałem dzisiaj zapłacić ekstra w urzędzie, musiałem zapłacić pośrednikowi. Jeżeli zapłacę i wam, niedługo nie będę miał co do garnka włożyć.”

– I jak? Odpuścił? – zapytałem.

– Tak, tym razem odpuścił.

Korupcja jest problemem zwyczajnych ludzi, a tymczasem na szczytach władzy rozgrywa się walka o przyszłość kraju i jego elit (społeczeństwo schodzi na dalszy plan). Oto Armenia znajduje się na dziejowym rozdrożu – stowarzyszyć się z Rosją w ramach Unii Celnej, czy też z Europą w ramach Unii Europejskiej? Wielu Ormian wciąż ślepo wierzy w przyjaźń armeńsko-rosyjską, ale spotkałem też kilka osób, które wolą trzymać się z dala od wszystkiego, co rosyjskie. Dla przykładu, właściciel mojego hostelu rosyjskiego języka używa wyjątkowo niechętnie, przy każdej okazji złorzeczy na imperialne zapędy najpierw carów, później sekretarzy generalnych, a dzisiaj Władimira Putina. Notabene tłumacząc innym gościom zawiłości historii Armenii, puszcza do mnie oko i odwołuje się do polskich dziejów.

– Gdyby nie Polska, dzisiaj pół Europy mówiłoby po rosyjsku! Ruscy, bladź, przez czterysta lat próbowali wleźć w głąb Europy, ale Polacy im nie pozwolili! – kiedy zaczyna opowiadać o historii ciśnienie momentalnie mu skacze. – Za to podziwiam Polaków! Ich nigdy Ruscy nie złamali!
Grupce Holendrów, Anglików, Chińczyków, czy kto tam się jeszcze nawinie, którzy akurat słuchają krewkiego Ormianina oczy rosną ze zdziwienia do rozmiaru talerzy, że jak to Polska? Polska?! Serio, to Polska powstrzymała Rosjan? Ten mały kraj, w którym zresztą mówią po rosyjsku?
Wtedy Ormianin potakuje, że właśnie tak, że w gruncie rzeczy gdyby nie Polska i USA, dzisiaj Rosja rozlałaby się po całym globie i wszyscy spoglądalibyśmy z pokorą w stronę Kremla.
W czasie, kiedy turystom udzielana jest lekcja historii ja sobie siedzę na sofie wpatrzony w ekran komputera i czuję jak wzbiera we mnie patriotyczny duch. Gdyby tylko Ormianin zaproponował szable w dłoń i wyprawę na Moskwę, pewno bym poszedł razem z nim.

SAM_0862

Przechadzając się ulicami miast najwięcej powiewa oczywiście flag Armenii, ale nie brakuje też narodowych barw Rosji i sztandarów Unii Europejskiej. Najbardziej wymownym obrazkiem jest plac przed Ministerstwem Spraw Zagranicznych Republiki Górskiego Karabachu w Stepankercie (będącym stolicą tego niby-państwa), przed którym równo powiewają wszystkie cztery flagi: karabachska, armeńska, rosyjska i Unii Europejskiej. O ile Ormianie z Armenii wciąż wahają się, którą drogą podążyć, o tyle Ormianie z Górskiego Karabachu opowiadają się w większości za opcją rosyjską. Obecnie władze karabachskiej republiki szukają prawnych możliwości uruchomienia lotniska – Górski Karabach jest tworem istniejącym niezależnie od Azerbejdżanu, ale wciąż nieuznawanym przez społeczność międzynarodową, w związku z czym samoloty lądujące w Stepankercie będą naruszały suwerenność państwa azerskiego. Rozwiązaniem ma być oddanie lotniska pod kontrolę właśnie Rosjanom.

DSC09399 (Kopiowanie)

Ormianie mają to nieszczęście być chrześcijańską enklawą otoczoną z niemalże wszystkich stron (nie licząc granicy z Gruzją) państwami muzułmańskimi. O tym, jakie niesie to ze sobą problemy, chyba nie trzeba opisywać – wystarczy zajrzeć do podręczników historii i przypomnieć sobie wojny religijne w Europie. A przecież na Starym Kontynencie po obu stronach konfliktu występowali chrześcijanie, mający tego samego Boga i podobne wyznania wiary. Jeżeli więc nawet takie detale jak choćby kult obrazów potrafiły być przyczynkiem do wyrżnięcia w pień pobratymców ze wsi obok, jakie tarcia musiały występować na pograniczu armeńsko-tureckim, armeńsko-perskim i armeńsko-azerskim? Największą tragedią, jaka dotknęła Ormian w XX wieku była rzeź dokonana przez Turków w latach 1915-1917 (zginęło wówczas nawet do 1,5 miliona ludzi). Choć systematycznie powiększa się grono państw, które przyjmuję uchwały o uznaniu Rzezi Ormian za zbrodnię ludobójstwa popełnioną na narodzie ormiańskim (polski parlament również zajął takie stanowisko), Turcja wciąż nie zamierza wycofać się ze swoich wyjaśnień, że to wszystko to było jedno wielkie nieporozumienie i szkoda czasu, żeby dalej to roztrząsać. Jednakże dopóki sprawa nie zostanie ostatecznie roztrząśnięta, Turcja nie ma co liczyć na przystąpienie do Unii Europejskiej.

Ormianie za Turkami nie przepadają również z innego względu – większość historycznego państwa armeńskiego (np. tereny położone wokół‚ jeziora Van) zostało inkorporowane przez tureckich władców i do dzisiaj ziemie te pozostają we władaniu sąsiadów z zachodu. Najbardziej przeboleć Ormianie nie mogą góry Ararat, na której według Biblii miała osiąść arka Noego. Noe, a przez to również i Ararat, są o tyle ważne dla Ormian, że nazwę swojego państwa (w języku ormiańskim: Hajastan) wywodzą oni od praprawnuka Noego – Haika. Nie wypada więc, aby góra, która niejako dała początek państwu armeńskiemu, znajdowała się poza jego granicami. Obecnie Ararat jest strefą zmilitaryzowaną – stacjonują wokół niego zarówno wojska tureckie, jak i NATO, a Ormianie mogą podziwiać imponujący pięciotysięcznik co najwyżej z balkonów swoich domów.