W pierwszej części „Tryptyku chicagowskiego” opisywałem determinację Nikoli Tesli, która przyczyniła się do powstania Wietrznego Miasta. Tym razem zwracam uwagę na inny fundament – naukę, która uczyniła z Chicago jednym z największych ośrodków uniwersyteckich na świecie.
***
Nauka, 1942 r.
– Jim? – odezwał się Compton, kiedy usłyszał dźwięk podnoszonej słuchawki.
– Tak, słucham? – odpowiedział głos po drugiej stronie.
– Myślę, że chciałbyś wiedzieć, że włoski nawigator przybył do Nowego Świata. Ziemia nie jest tak rozległa jak obliczał i przybył tam szybciej niż oczekiwał – Compton silił się na chłodny, rzeczowy ton, ale głos drgał mu z podniecenia.
– I jakie było przyjęcie?
– Bardzo dobre, wszyscy są bezpieczni i szczęśliwi[1] – Compton odłożył słuchawkę i okręcił się na skórzanym fotelu w stronę mężczyzny, który siedział po drugiej stronie biurka. Jego śniadą cerę podkreślał dodatkowo biały kitel, który miał na sobie.
– To szyfr – wytłumaczył widząc zdziwioną twarz mężczyzny w białym kitlu. – Jeszcze raz gratuluję, profesorze Fermi – powiedział do mężczyzny w białym kitlu.
– Będzie okazja spróbować jeszcze raz? – na zmęczonej twarzy Fermiego zagościł uśmiech. Był 2 grudzień 1942 roku, a on, Enrico Fermi, właśnie uruchomił pierwszy reaktor jądrowy na świecie. Laboratorium powstało w podziemiach Uniwersytetu Chicagowskiego, w piwnicach zamkniętego stadionu sportowego, w ramach Projektu Manhattan uruchomionego niespełna cztery miesiące wcześniej.
– Poczekamy na decyzję z góry, ale myślę, że będziemy mogli wynieść się z tych cholernych kortów do squasha w jakieś rozsądne miejsce – Compton sięgnął po paczkę Lucky Strike’ów i wyciągnął z niej jednego papierosa. – Masz ogień? – zapytał Fermiego.
– Chodź na dół, to coś się wymyśli – zażartował naukowiec. – Palisz babskie papierosy? – w jego tonie dało się wyczuć nutkę złośliwości. Lucky Strike były znane z tego, że jako pierwsze zaproponowały sięgnięcie po papierosa żeńskiej części społeczeństwa. Przed długi czas palenie tytoniu było zarezerwowane dla mężczyzn, ale Albert Lasker zaproponował kampanię reklamową, w której zasugerował kobietom, że papierosy są smaczne, a ich palenie seksowne. Jak okazało się później, kampania ta zrewolucjonizowała przemysł tytoniowy.
– Już nie babskie – odgryzł się Compton wskazując na leżącą na biurku gazetę. Na pierwszej stronie Chicago Tribune znajdował się artykuł o Albercie Laskerze. Reklamowy boss postanowił przejść na zasłużoną emeryturę i sprzedał swoje reklamowe imperium, które siedzibę miało właśnie w Chicago.
***
Chicago od zawsze przyciągało wielkie idee i wielkich ludzi. Na przedmieściach miasta, w Oak Park, swoją rezydencję wzniósł legendarny architekt Frank Lloyd Wright. Dzisiaj wycieczka po budynkach zaprojektowanych przez Wrighta jest jedną z głównych atrakcji turystycznych Chicago. A trzeba dodać, że Wrighta do Wietrznego Miasta przyciągnął inny architektoniczny wizjoner – Louis Henry Sullivan. Obaj dżentelmeni mieli duży wkład najpierw w odbudowę Chicago po pożarze w XIX wieku, a następnie przeszczepili Chicago architektoniczny modernizm. Jeżeli dodać do tego fakt, że to właśnie nad Jeziorem Michigan wzniesiono pierwszy drapacz chmur (Home InsuranceBuilding), okazuje się, że Wietrzne Miasto jest najbardziej reprezentatywnym przykładem osiągnięć amerykańskiej architektury w XX wieku.
Jedną z architektonicznych perełek jest budynek Muzeum Art Institute of Chicago, będącego drugą największą galerią sztuki w USA. W środku można podziwiać prace najsłynniejszych europejskich malarzy, czołowych amerykańskich artystów (m.in. prace Andy’ego Warhola czy Franka Lloyda Wrighta), a także obejrzeć unikalną wystawę miniaturowych pokoi. Szczególnie ta ostatnia zasługuje na uwagę – 68 gablotek mieści tyleż samo pokoi odwzorowanych w skali 1:12, a każdy z nich jest reprezentatywny dla innego okresu w amerykańskiej lub europejskiej historii, począwszy od średniowiecza, a skończywszy na latach 1940., kiedy powstała ta imponująca kolekcja.
Artystycznego obrazu Chicago, tak jak w innych amerykańskich metropoliach, dopełnia street art. Pośród murali nie mogło zabraknąć prac legendarnego Banksy’ego. W greckiej dzielnicy, pomiędzy ulicami Peoria i Randolph, na ścianie nieużytkowanego budynku, brytyjski graficiarz namalował dziecięcy wózek zjeżdżający po schodach na dół. Mural jest dzisiaj już ledwie widoczny, ale jakże aktualny – po ogłoszeniu bankructwa przez niedalekie Detroit kolejnym kandydatem do upadku stało się właśnie Chicago. Sytuacja Wietrznego Miasta jest o tyle lepsza, że w przeciwieństwie do zorientowanego na przemysł samochodowy Detroit, gospodarka Chicago jest bardziej zbalansowana. Niemniej spacerując wieczorami po ulicach miasta daje się wyczuć pewne napięcie – ulice pustoszeją szybciej niż te na Manhattanie czy w Los Angeles, światła latarni mrugają niespokojnie, a bezdomni nawet nie wyciągają rąk po ćwierćdolarówki, jakby zdając sobie sprawę, że jedyne co im pozostało to tylko spokojne przyglądanie się jak najpiękniejsze miasto Ameryki zaczyna schodzić ze sceny.
[1] Tak brzmiała faktyczna rozmowa i komunikat informujący o pomyślnym uruchomieniu pierwszego reaktora jądrowego w historii ludzkości.
Przeczytaj pozostałe reportaże z Chicago:
Chicago: Opowieśc o determinacji, czyli życie Nikoli Tesli (cz. I)
Chicago: Opowieść o wolności, czyli Hugh Hefner zakłada Playboya (cz. III)