Kino rumuńskie. Choć sformułowanie to brzmi może nieco egzotycznie, to przyznam otwarcie, że nie znam drugiej „szkoły narodowej”, która cechowałby się taką spójnością. To, że dany filmy powstał w Rumunii poznać można już po pierwszych scenach i to nie tylko po przepięknym i obcym nam języku. Jaki zatem są wyznaczniki gatunkowe rumuńskiej kinematografii? Przede wszystkim bohaterowie. Są nimi zwyczajne osoby, szarzy obywatele, pogrążeni w swej szarej codzienności. Na ekranie niewiele się dzieje – ojciec odwiedza córkę, chory mężczyzna jedzie do szpitala, nauczyciel udziela wywiadu dla lokalnej stacji telewizyjnej. Rumuńskie filmy w zasadzie się nie kończą. Stanowią wycinek z rzeczywistości. Wiemy, że coś było wczoraj i coś będzie jutro. Kto wie, być może dokładnie to samo co widzimy dziś na ekranie. Zdarzenia opisywane w filmach są tylko pretekstem do ukazania jak przewrotna i zawiła potrafi być ludzka natura. Cała akcja przeniesiona zostaje w głąb bohaterów. Twórcy prowadzą swoisty „wywiad z duszą” swoich postaci.
Taka forma narracji wymaga najwyższego kunsztu zarówno od aktorów jak i reżyserów. Nie wymaga za to wielkich nakładów, co w ubogim kraju, gdzie postkomunistyczna transformacja na dobre się jeszcze nie zakończyła, często nie jest wyrazem świadomego wyboru twórców, lecz ekonomicznej konieczności. Te ograniczenia wychudzą jednak obrazom zdecydowanie na dobre. Kiepska historia nie obroni się tu bowiem feerią efektów specjalnych. Dlatego, aby zainteresować widza reżyserzy i scenarzyści sięgają po trudne tematy. Nie jest to jednak tania kontrowersja bijąca już z plakatu po oczach obscenicznością i żerująca na skostniałych przekonaniach i stereotypach. Fabuła lawiruje gdzieś w odcieniach szarości, pozostawiając ocenie widza postawę bohaterów. A ocena ta może różnic się diametralnie. Tu punkt wiedzenia zdecydowanie zależy od punktu siedzenia. Białe nigdy nie jest do końca białe, a czarne, czarne.
W końcu nie można nie wspomnieć o bardzo specyficznym poczuciu humoru. Oglądając rumuński film nie zaśmiejemy się jednak zbyt wiele razy. Komizm wynika tu głównie z tragizmu sytuacji. Często mamy wrażenie, że zarówno nam jak i bohaterom nie pozostaje już nic innego, jak tylko siąść i zacząć się śmiać. Nierzadko będzie to jednak jedynie śmiech przez łzy. Tragikomiczny wyraz bezradności wobec rzeczywistości.
Po tym nieco przydługawym wstępie zapraszam zatem na subiektywne zestawienie najciekawszych pozycji kinowych rodem z kraju po drugiej stronie Karpat. Życzę udanego seansu i dalszej eksploracji rumuńskiej kinematografii, a jeżeli znajdziecie jeszcze jakieś godne polecenia pozycje podzielcie się nimi z nami w komentarzach.
Wszyscy w naszej rodzinie (reż. Radu Jude) Krótka historia szaleństwa – szalonej ojcowskiej miłości, na której drodze staje wyrok sądu. Gdy Marius przyjeżdża zabrać swoją córkę na zaplanowany już od dawna weekend (jeden z zaledwie kilku, jakie mu przysługują w ciągu roku), niespodziewanie na przeszkodzie staje matka, jego była żona. Choć opis ten pasować mógłby do większości weekendów w rozbitych rodzinach, genialnie poprowadzona fabuła i wzrastające z minuty na minutę napięcie sprawiają, że film na długo zapada w pamięci. Niby nikt tu nie zawinił i każdy chciał dobrze, a jednak działania bohaterów nie powodują nic innego jak cierpienie. Dziecko staje się pionkiem w zawistnej grze pomiędzy skłóconymi rodzicami. Film zdecydowanie nie dla ludzi o słabych nerwach.
Ocena: 4,5/5
Zobacz zwiastun na YouTube
Zobacz profil filmu w IMDB
12:08 na wschód od Bukaresztu (reż. Corneliu Porumboiu) Czy w naszym mieście była rewolucja? Z takim pytaniem redaktor lokalnej telewizji zwraca się do mieszkańców i zaproszonych do studia gości – rzekomych członków tamtych wydarzeń. Program transmitowany na żywo staje się obrazem zmagań Rumunów z postsocjalistyczną rzeczywistością i demonami przeszłości. Reżyser w genialny i przezabawny sposób portretuje rumuńskie społeczeństwo, każdej z pojawiających się na ekranie postaci nadając niemalże archetypicznego znaczenia. Jest nauczyciel alkoholik, próbujący odnaleźć się w nowym kraju imigrant i UB-ecki przedsiębiorca. Każdy z nich wypowiada się na temat rewolucji, czasem nie mając o niej zielonego pojęcia. Czy w naszym mieście była rewolucja, a jakie właściwe to ma teraz znaczenie?
Ocena: 4/5
Zobacz zwiastun na Stopklatka
Zobacz profil filmu w IMDB
Śmierć pana Lazarescu (reż. Cristi Puiu) Tematyka filmu niezwykle aktualna dla każdego, kto próbował kiedykolwiek leczyć się z państwową służba zdrowia. Oto bowiem tytułowy pan Lazarescu – nie wylewający za kołnierz, samotny emeryt, źle się poczuł i próbuje wezwać pogotowie. Słowo próbuje doskonale z resztą opisuje to co w filmie się dzieje. Część bohaterów próbuje panu Lazarescu pomóc, część pozbyć się niewygodnego pacjenta, sam zainteresowany próbuje zaś bezskutecznie zwrócić na siebie uwagę otoczenia. Stawką, z której nikt nie zdaje się przejmować jest tu bowiem ludzkie życie, o które walkę z bezdusznymi przepisami, chorym systemem i społeczna znieczulicą podejmie sanitariuszka. Choć film reklamowany jest jako komedia to oglądając go nie będzie nam do śmiechu. No chyba, że przypomnimy sobie jak ostatnio bezskutecznie próbowaliśmy dostać się do specjalisty i odchodziliśmy od okienka z terminem wizyty wyznaczonym na… przyszły rok.
Ocena: 4/5
Zobacz zwiastun na Youtube
Zobacz profil filmu w IMDB
Wtorek, po świętach (reż. Radu Muntean) Po raz kolejny filmowy obiektyw trafia w czuły punkt rodzinnego ogniska. Oto bowiem główny bohater Paul dopuszcza się zdrady. Nie jest to jednak jednorazowy skok w bok, a wielomiesięczny związek z dentystka swojej córki. Mężczyzna wybiera nowszy model. Trzeba jednak wciąż uporać się ze starym życiem, a w starciu tym nie obędzie się bez ofiar. Mężczyzna przystępuje zatem z niemalże okrutnym spokojem i wyrachowaniem do destrukcyjnego dzieła w imię miłości poświęcając budowaną przez lata relację. Jak jest anatomia zdrady? Czy można, czy powinno się, czy należy poświęcać własne szczęście na rzecz szczęścia innych. Odpowiedzi na te pytania w filmie nie znajdziemy. Sprawi on jednak, że nad problemami tymi dobrze się zastanowimy.
Ocena: 4/5
Zobacz zwiastun na Youtube
Zobacz profil filmu w IMDB
Pozycja dziecka (reż. Calin Peter Netzer) Obraz ten nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie w nowatorski sposób opowiada o zawiłych relacjach rodzinnych i matczynej miłości czasem rozumianej bardzo pokątnie. Oto mężczyzna powoduje wypadek samochodowy, w wyniku którego ginie chłopiec. W tym momencie na scenę wkracza jednak jego matka, z której perspektywy historia zostaje opowiedziana. To ona podejmuje, nie zawsze uczciwą, walkę o przyszłość swojego dziecka i odzyskanie jego miłości. Na drugim planie, nijako w tle osobistego dramatu matki przewija się wątek społeczny. Film bezlitośnie portretuje rumuńskie wyższe sfery, bawiące się w wytwornych klubach i dbające by „swoim” nie stała się krzywda. Czy zbrodnia doczeka się kary? Przez kogo zostanie ona wymierzona? Kto tak na prawdę w całym tym zamieszaniu jest ofiarą?
Ocena: 3,5/5
Zobacz zwiastun na Youtube
Zobacz profil filmu w IMDB
Ryna (reż. Ruxandra Zenide) Córeczko, wolałabym, żebyś była chłopcem. Tytułowa Ryna wychowana jest przez ojca na męską modłę. W domu nie ma miejsca na długie włosy czy makijaż. Córka ma wszak przejąć rodzinny biznes – warsztat samochodowy. Tymczasem w nastoletniej dziewczynie budzi się powoli pragnąca miłości i normalnego życia kobieta. Konflikt jest zatem nieunikniony. Tym bardziej, że na horyzoncie pojawia się uczucie i burmistrz mający wobec urodziwej Ryny zgoła odmienne plany. A wszystko to w przepięknych plenerach dunajskiej delty.
Ocena: 3/5
Zobacz zwiastun na Youtube
Zobacz profil filmu w IMDB