Pojechać na Suwalszczyznę i nie spłynąć kajakiem to jak pojechać w Tatry i nie pochodzić po górach. Rzek do wyboru mamy dużo, jednak lokalne biura turystyczne proponują przede wszystkim dwa szlaki – dolinę Rospudy i spływ Czarną Hańczą, jako najlepsze połączenie kajaków z podglądaniem dzikiej przyrody.
Kajak na Rospudę najlepiej wypożyczyć w okolicznych wsiach – Raczkach lub Suchej Wsi. W Raczkach wypożyczenie kajaku dwuosobowego kosztuje 40-50 zł na dzień. Poza tym trzeba liczyć się jeszcze z kosztem dowozu (zależy to od liczby przejechanych przez samochód wypożyczalni kilometrów, zazwyczaj 30 zł).
Trasy kajakowe
Rospuda jungle
Odcinek: od drogi do Chodorków do Jeziora Rospuda
Długość trasy: ok. 22,5 km
Trudność: dość łatwa, choć momentami może być nieco uciążliwa (szczególnie za Uroczyskiem, kiedy rozpoczynają się trzcinowiska i trzeba porządnie machać wiosłem)
Czas przepływu: 6-8 godzin
Trasa prowadzi przez najpiękniejszą część doliny Rospudy – bagna, o które ekolodzy tak zawzięcie walczyli. Podziwiając lasy, bagna i trzcinowiska przylegające do rzeki można zrozumieć, dlaczego niektórzy przykuwali się do drzew;-)
Rospuda classic
Odcinek: Raczki – Uroczysko
Długość: ok. 13 km
Trudność: łatwa, relaksacyjna
Czas przepływu: ok. 4 godzin
Trasa jest łatwa (polecam dla początkujących) i przyjemna choć przyroda i krajobrazy raczej wiejskie i miejskie (szczególnie na początku trasy), a nie bagniste.
I ty możesz być ornitologiem
Dolina Rospudy (a szczególnie jej chroniona część) jest ważną ostoją ptaków, co było jednym z argumentów przeciw budowie obwodnicy. Ekolodzy twierdzili, że zniszczy to bardzo bogatą faunę chruścieli – rodzinę ptaków ściśle związana z bagnami, oraz gniazda innych rzadkich gatunków m.in. orlika krzykliwego. Wiosłujcie cicho, a wtedy będziecie mieli szansę zobaczyć tego ptaka.
Już na początku trasy, jeszcze przed uroczyskiem, natknąłem się na rodzinę traczy nurogęsi. Nigdy wcześniej nie widziałem tego ptaka z tak bliskiej odległości. Dokładnie przyjrzałem się charakterystycznej „zmierzwionej” głowie i szaremu tułowiu jedynej traczy lęgowej w Polsce. Ciekawostką jest to, że kaczka ta nie buduje sobie gniazda, lecz składa jaja w dziupli najczęściej opuszczonego przez dzięcioły.W okolicy można również wypatrzeć orlika krzykliwego. Notabene to występowanie tego właśnie gatunku było jednym z głównych argumentów greenersów – budowa nieszczęsnej obwodnicy miała rzekomo odstraszyć od gniazda lokalną parę po powrocie z Afryki na wiosnę, a co tym samym zaprzepaścić szanse na udany lęg. Orlik krzykliwy to majestatyczny ptak drapieżny, najliczniejszy orzeł polski. Od orła bielika odróżnimy po wielkości (jest mniejszy od orła znanego z godła), a także po kolorach – skrzydła i tułów ma nieznacznie jaśniejsze, zaś głowę znacznie ciemniejszą niż u bielika.
Islam i Tatarzy
Na Suwalszczyźnie jak i Podlasiu możemy spotkać świątynie aż trzech różnych wyznań – kościoły katolicki, prawosławne cerkwie i islamskie meczety. Choć katolicyzm i prawosławie dominują na tych terenach to islam jest związany z tymi terenami już od średniowiecza. Dokładną historię polskich Tatarów poznałem dzięki starszej pani, która oprowadzała mnie i moją rodzinę po meczecie w Bohonikach.
– Nikogo nie ma, drzwi są zamknięte – powiedział tata ciągnąc za klamkę.
– No to pięknie – skomentowała mama od początku nastawiona niechętnie do zwiedzania meczetu zamiast pójścia na deser lodowy.
– Aj,szkoda – pomyślałem. Nigdy wcześniej nie widziałem wnętrza meczetu. Na szczęście moja chęć zwiedzania czegokolwiek, byle tylko nie siedzieć w kawiarni, sprawiła, że wcale mnie to nie zmartwiło. Pochyliłem się nad przewodnikiem po województwie podlaskim i zacząłem studiować mapę. Z przodu samochodu dochodziła do mnie coraz głośniejsza dyskusja rodziców.
– W Sokółce jest meczet! – przerwałem tacie.
– Mam dość oglądania kościołów – ucięła mama. – Wracamy do domu.
Mój jęk rozpaczy i protest taty wcale nie załagodziły sytuacji. Niewątpliwie skończyło by się to kłótnią, gdyby nie pojawienie się niskiej, starszej pani. Była to opiekunka meczetu, a zarazem przewodniczka. Kaplicę zwiedzaliśmy razem z dwiema innymi rodzinami. Oczywiście na wejściu trzeba było zdjąć obuwie. Następnie weszliśmy do małego, wyłożonego dywanem, pomieszczenia. Pani pokazała nam charakterystyczne elementy świątyni. Żadne rewelacje dla kogoś kto już był w meczecie – m.in. mihrab, czyli wnęka skierowana w stronę Mekki służąca do modlitwy wiernych. Potem nadszedł czas na pytania – jak się później okazało, najciekawszą część zwiedzania.
– Skąd wziął się na tych ziemiach islam? – padło pierwsze pytanie.
– Historia przybycia na te ziemie islamu sięga aż XIII wieku, – zaczęła przewodniczka – a konkretnie wielkiego najazdu mongolskiego prowadzonego przez Batu–chana. To wtedy na ziemiach polskich po raz pierwszy pojawili się Tatarzy – potomkowie dzisiejszych wyznawców islamu na Podlasiu. Pierwsze osadnictwo na tych terenach sięga XIV wieku. Po rozpadzie Złotej Ordy książę Witold zdecydował się przyjąć tatarskich osadników w okolice Wilna i Trok. W XV wieku było ich już w tych rejonach dosyć dużo – pod Grunwaldem po stronie Polski i Litwy do walki stanęło blisko dwa tysiące Tatarów.
– Czy wtedy otrzymali Bohoniki? – przerwał pytaniem jeden z zwiedzających.
– Bohoniki i inne wsie zostały podarowane przez Jana III Sobieskiego w 1679 roku w zamian za zaległy żołd – oświadczyła przewodniczka uprzejmym tonem. – W następnych stuleciach Tatarzy wykazali się patriotyzmem – brali udział w konfederacji barskiej i insurekcji kościuszkowskiej, powstaniu listopadowym i styczniowym. Potwierdzeniem na to, że Tatarzy zakorzenili się w polskiej tradycji i kulturze może być fakt, że ułani – jeden z symboli polski, byli początkowo tatarskimi pułkami lekkiej jazdy. Zresztą sama nazwa „ułani” pochodzi od nazwiska tatarskiego przywódcy Aleksandra Ułana, który walczył ze Szwedami za panowania Augusta II. Z czasem zaczęto nazywać tak całą lekką jazdę polską.
– Czy lokalna „społeczność” jest liczna? Czy zwiększa się ilość wierzących? – spytała mama.
– Lokalni muzułmanie są rozmieszczeni na całym Podlasiu – w Bohonikach w islam wierzą zaledwie dwie rodziny. Wyznawcy islamu mieszkają również w innych miejscowościach, m.in. w Białymstoku. Tam też mieszka imam (islamski odpowiednik naszego księdza), który przyjeżdża tu raz w miesiącu, aby odprawić nabożeństwo. Ale ogólnie na Podlasiu liczba wyznawców islamu nie zwiększa się.
– Czy są śluby pomiędzy katolikami a muzułmanami? – spytał ktoś z grupki zwiedzających.
– A dlaczego by nie? Pewnie, że są. Aczkolwiek często zdarza się, że muzułmanin wiąże się z muzułmanką.
Pytania zadawaliśmy przez jeszcze dobre pół godziny zanim podziękowaliśmy pani przewodnik i skierowaliśmy się do wyjścia. W samochodzie, w drodze powrotnej długo jeszcze dyskutowaliśmy o ciekawej historii i obyczajach lokalnych muzułmanów.
Litwa w Polsce
Warto zadać sobie pytanie: co to właściwie jest ta Suwalszczyzna? Warto wiedzieć, że tutaj jest to wyjątkowo drażliwy temat. Przewodnik na turystycznym statku pływającym po Jeziorze Wigry stwierdził, że: „Nazywanie nas Podlasiem jest wielkim nieporozumieniem, gdyż kończy się ono na Augustowie. Teraz jesteśmy na terenie Litwy.” Z tej wypowiedzi wynika, że Suwalszczyzna to po prostu nasza nazwa na tereny, które ze względu na historię powinny należeć do naszych sąsiadów, a fakt, że znajdują się w ręce Rzeczpospolitej wynika jedynie z postanowień po drugiej wojnie światowej.
Tereny znajdujące się na północny wschód od Wigierskiego Parku Narodowego w ponad 50% zamieszkiwane są przez Litwinów. W tamtejszych miastach Litwini są dominującą narodowością – w Sejnach Litwini stanowią 40%, a w Puńsku aż 80% mieszkańców. W Sejnach pomiędzy Litwinami a naszymi rodakami często wybuchają spory. Dowodem na to jest m.in. pomnik biskupa Antoniego Baranowskiego stojący przed klasztorem. Nasi sąsiedzi chcieli wznieść go jeszcze przed wojną jednak niechęć Polaków do tego przedsięwzięcia doprowadziła do wzajemnych pretensji, w wyniku których posąg stanął tam dopiero po dziewięćdziesięciu latach starań. Ponadto w Sejnach można zobaczyć i zwiedzić klasztor. Jednak najciekawszą atrakcją jest wzniesiony obok klasztoru kościół z cudowną figurą matki boskiej sejneńskiej.
Co robić kiedy zrobiliśmy już wszystko?
Choć Suwalszczyzna to z pewnością bajeczny region dla miłośnika historii i przyrody, nietrudne będzie zobaczyć najważniejsze zabytki i najpiękniejsze miejsca w zaledwie kilka dni. Osobiście uważam, że wypoczynek nad jeziorem i dokładne poznanie folkloru powinno zająć co najmniej tydzień. Jednak jeśli nie ujmie nas piękno ziemi suwalskiej nie ma się co załamywać, bo dookoła jest wiele innych pięknych miejsc. Świetnym pomysłem może być wyjazd do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Najciekawsze bagna znajdują się już 40 kilometrów od Augustowa. Jest tam również możliwość wynajęcia tratwy i popłynięcia nią w dół rzeki Biebrzy, jednak jest to dość droga atrakcja.
Jeżeli już to wszystko zobaczyliśmy (co wydaje się niemal niemożliwe, nawet wciągu dwóch tygodni!) zawsze pozostaje nam wyjazd na Litwę. Biura podróży w Augustowie organizują co prawda wycieczki jednodniowe do najważniejszych zabytków, ale o wiele ciekawsza będzie podróż „na własną rękę”. Dłuższy wyjazd na Suwalszczyznę warto połączyć z kilkudniowym dniowym wypadem do Wilna.
Autor: Mikołaj Szoszkiewicz