Archiwa tagu: kolej transsyberyjska ceny

W sercu Syberii

Pierwszym, a zarazem jedynym przystankiem w naszej transsyberyjskiej podróży był Irkuck. Jednak nasz główny cel to nie nieoficjalna stolica Syberii, lecz położone w jej bliskim sąsiedztwie jezioro Bajkał i góry Chamar Daban.

Wakacje nad Bajkałem
Starbucks w wersji irkuckiej

Irkuck. Miasto położone nad rzeką Angarą powitało nas nad wyraz przyjemną pogodą i jeszcze przyjemniej wyglądającym dworcem, nieopodal którego niezwykle przyjemnie usposobieni mieszkańcy bardzo szybko wskazali nam drogę na najbliższy przystanek. Dosyć szybko znaleźliśmy też bezprzewodowy Internet, nie posiadający żadnych ograniczeń co do odwiedzanych stron – po opuszczeniu Chin rzeczy zupełnie normalne wydawały nam się takie przyjemne. Uosobieniem tej „przyjemności” stał się dla mnie samochód, który uszanował moje pierwszeństwo na przejściu dla pieszych. Niestety, rozkoszując się poziomem cywilizacyjnym Irkucka zatraciliśmy nieco poczucie czasu (choć nie bez winy było tu także zimne rosyjskie piwo, które w końcu miało tyle procent ile trzeba) i na przystanek dotarliśmy spóźnieni na „ostatni dzienny”. Niestety nocnej komunikacji Irkuck nie posiada, więc nie pozostało nam nic innego jak taksówka. Na wyciągnięty kciuk Łukasza, jeden z kierowców zareagował natychmiastowo. Za kurs na drugi koniec miasta zapłaciliśmy 300 rubli (ok. 30 zł). Jak się później dowiedzieliśmy od naszego hosta była to normalna cena za przejechanie tego dystansu. Zatem kolejny plus dla Irkucka – tym razem za brak specjalnej taryfy dla turystów. Minus za to należy się pewnemu pijanemu jegomościowi, który przechodził przez dwupasmową jezdnię w miejscu totalnie nieoznaczonym i nieoświetlonym i tylko cudem dostrzeżony został w porę przez mijających go kierowców (nasz samochód przejechał jakieś 15 cm od niego). Irkuck jako miasto jest dość specyficzny. Brak tutaj wysokich budynków, a w centrum można natrafić jeszcze na drewnianą zabudowę z początku XX w. I miałoby to swój urok, gdyby większość tych budynków nie była w stanie kiepsko-opłakanym. Poza tym wmieszane w archaiczną zabudowę pomniki stylu socrealistycznego również – delikatnie mówiąc – nie zachwycają (szczególnie Polaków). Dość powiedzieć, że centrum miasta stanowi skrzyżowanie ulic Marksa i Lenina, przy którym znajduje się pomnik tego drugiego. Jak się później zdążyliśmy dowiedzieć, sytuacje takie są normą w Rosyjskich miastach, a większość Rosjan nie wstydzi się totalitarnej przeszłości swego kraju, ba, jest z niej nawet dumna.

Wakacje nad Bajkałem
krajobrazy

Bajkał. „Perła Syberii” – tak zwykło nazywać się jezioro Bajkał i przyznać muszę, że niewiele jest przesady w tym określeniu. Widok roztaczający się w pogodne dni z brzegów jeziora trudno bowiem porównać z czymkolwiek. Woda, niemal identycznej barwy jak niebo, odbija niczym lustro górujące nad brzegami pasma górskie. Trudno to opisać – po prostu trzeba zobaczyć. Nasza wizyta nad Bajkałem ograniczyła się niestety tylko do kilku godzin, do tego spędzonych w zapuszczonym turystycznym kurorcie – Sludiance. Mimo to jezioro zrobiło na nas piorunujące wrażenie. Urzekło nas do tego stopnia, że nie mogliśmy odmówić sobie kąpieli. Nie straszna nam była temperatura wody oscylująca w granicach 12 st. C (znacznie zimniejsza niż w Bałtyku) i chłodny wiatr. Cała nasz trójka dała nura do lodowatej wody i w jeszcze szybszym tempie uciekła w objęcia ciepłego koca. No ale nikt nam nie powie, że nie kąpaliśmy się w Bajkale.

Pogromcy mitów: Kolej Transsyberyjska

Kolej Transsyberyjska i cała otoczka z nią związana – pociąg toczący się powoli pośród bezkresu stepów, hektolitry alkoholu wlewanego do ruskich gardeł, łapówki dla maszynisty, który oświadcza, że nie ruszy dalej dopóki nie zbierze daniny – zdążyła urosnąć do rangi mitu i wciąż jako taki funkcjonuje. Przy okazji przejazdu z Zabajkalska do Moskwy szlakiem transmandżurskim postanowiliśmy zabawić się w pogromców mitów i obedrzeć Kolej Transsyberyjską z legend, w które obrosła.

Po pierwsze, Kolej Transsyberyjska wcale nie jest zajebista. Jest zwyczajnie nudna. Wielogodzinne odcinki bez przystanku bądź z krótkimi postojami, w trakcie których ledwie zdążysz zakupić mityczne pierożki „od babuszek” na dworcu, bynajmniej nie przyprawiają podróżujących o dreszczyk emocji. Zamiast tego w wagonie daje się słyszeć ziewanie i chrapanie, od czasu do czasu przerywane krzykiem dzieci, którym najwyraźniej jednostajny stukot kół wcale nie ułatwia zaśnięcia, Czasami uszu naszych dobiegną dźwięki rozmowy sąsiadów dzielących wspólne kabiny, ale daleko im do burzliwych dyskusji, jakie zwykło się toczyć po alkoholu.

Po drugie, w Kolei Transsyberyjskiej się nie pije. Owszem, pojedyncze osoby sięgają po wódkę, ale czynią to nieśmiało i z rzadka, jakby skrępowani wzrokiem pociągowych abstynentów, którzy stanowią znakomitą większość. W podróż pociągiem z Irkucka do Moskwy za radą przewodnika zaopatrzyliśmy się w butelkę wódki, aby asymilować się z tubylcami i samemu móc czymś uraczyć naszych współtowarzyszy. Nadzieje okazały się jednak płonne i zakupiony przez nas „Szumak” został spożyty już po przyjeździe do Moskwy, na Patriarszych Prudach – w miejscu, w którym zaczyna się akcja powieści „Mistrz i Małgorzata”. I nie wypiliśmy go wcale z Rosjaninem, a z poznanym przygodnie Polakiem.

Kolej Transsyberyjska
pozycja nie do końca leżąca

Po trzecie, leżenie może być męczące. Po ponad stu godzinach spędzonych na hard seatach w chińskich pociągach pierwsze godziny leżakowania na transsyberyjskiej płackarcie były balsamem dla naszego kręgosłupa, jednak do czasu. Cały dzień leżenia, noc z podkurczonymi nogami (łóżka są dość krótkie i wyciągnięcie się może być dla przeciętnego mężczyzny nieco problematyczne), kolejny dzień spędzony na wznak (pech chciał, że mieliśmy miejsca na górze, w związku z czym na łóżku niemożliwym było usiąść), noc na prawym, lewym boku, brzuchu, plecach, półleżąco, z nogą podkurczoną – najpierw prawą, później lewą – zaczęło brakować mi pozycji, a przed nami był jeszcze jeden dzień i jedna noc. Może głupio to zabrzmi, ale 80 godzin leżenia może zmęczyć.

Po czwarte, babuszki oferujące na dworcu przysmaki domowej roboty to bajka. Na każdym dłuższym postoju z nadziejami wylegaliśmy na peron wypatrując koszyków wypełnionych świeżymi pierogami i suszonymi rybami, aby ostatecznie tylko raz spotkać słynne babuszki, o których trąbił nasz przewodnik i relacje czytane w Internecie. Owszem, na każdej stacji można kupić pierogi i inne przekąski – ale zazwyczaj są one sprzedawane w kioskach, barach bądź przydworcowych sklepikach. Babuszki najwyraźniej nie wytrzymują konkurencji i odchodzą na zasłużona emeryturę, ale oddajmy królowi, co królewskie – zakupione od babuszek pierogi były wyśmienite.

Kolej Transsyberyjską celnie podsumował nasz moskiewski host Dany: – To marka wykreowana przez Lonely Planet. Wydali własny przewodnik opisujący szlak transsyberyjski i od razu namnożyło się „bakcpackersów” – tutaj zrobił gest cudzysłowu – ale nie takich prawdziwych, tylko zachodnich turystów z plecakami, którzy chcą być modni, a teraz modna jest Kolej Transsyberyjska. A to tylko pociąg; pociąg i nic więcej. Leżysz przez tydzień na łóżku po to żeby zrobić sobie kilka fotek nad Bajkałem i pochwalić się przed znajomymi na Facebooku. Nie widzisz prawdziwej Rosji, jej dzikiej przyrody i zapuszczonych wsi, tylko przestrzeń wagonu z samowarem, czystym kiblem i odkurzoną podłogą.


Koszty. Za trzy bilety (Zabajkalsk-Irkuck, Irkuck-Moskwa, Moskwa-Petersburg) zapłaciliśmy dokładnie 1237,50 zł. Poszczególne odcinki kosztowały natomiast:

  • Zabajkalsk–Irkuck (czas podróży 29:20), cena płackarty 3 097 RUB/os.
  • Irkuck-Moskwa (czas podróży 81:59), cena płackarty 5 692 RUB/os.
  • Moskwa – Petersburg (czas podróży: 08:27), cena płackarty 1 533 RUB/os.

Bilety kupowaliśmy przez pośrednika Wspólnota 2000, dlatego do każdego biletu była naliczana dodatkowa opłata w wysokości 30 zł. Koszt stosunkowo niewielki jak na bezproblemowe załatwienie wszystkiego przez Internet. Z Koleją Transsyberyjską jest taki myk, że większość biletów trafia do agencji turystycznych jeszcze przed otwartą sprzedażą i niełatwo dostać bilet ot tak, w kasie na dworcu.