Współczesne kino rosyjskie coraz odważniej portretuje otaczającą rzeczywistość. Nie boi się podejmować tematów rozliczenia z przeszłością, moralnego spustoszenia dokonanego przez lata totalitarnych rządów czy oceny obecnego systemu politycznego. Dzięki takim reżyserom jak Andriej Zwiagincew czy Aleksiej Bałabanow możemy dowiedzieć się o naszym wschodnim sąsiedzie dużo więcej niż sądzimy. Polecaliśmy już najlepsze książki o Rosji, a teraz pora na filmy rosyjskie i nasz kolejny subiektywny ranking. Braliśmy pod uwagę tylko te nakręcone po 2000 roku.
Powrót (reż. A. Zwiagincew, 2003 r.)
Debiut Zwiagincewa wyniósł go na salony i dla wielu pozostaje najlepszym filmem rosyjskiego reżysera. Po dwunastu latach nieobecności do domu wraca ojciec i chcąc odbudować rodzinne więzi zabiera swoich dwóch synów na wycieczkę, na opuszczoną wyspę. Surowe metody wychowawcze powodują konflikty pomiędzy bohaterami, ale kurtyna niewiedzy, jaką scenarzysta spuścił na głównego bohatera nie pozwalają jednoznacznie oceniać ani jego, ani sprowokowanych przez niego zdarzeń. Film został nagrodzony Złotym Lwem w Wenecji, a zarazem zapowiedział renesans współczesnego kina rosyjskiego. Krytycy zaczęli porównywać Zwiagincewa do Tarkowskiego, ale kolejne filmy młodego Rosjanina zweryfikowały nieco ten pogląd – jego stosunek do religii, jakkolwiek często wykorzystuje biblijną symbolikę, nie jest wcale jednoznaczny. Ocena: 4,5/5
Zobacz profil na Filmwebie
9. kompania (reż. F. Bondarczuk, 2005 r.)
Film, który czy tego chcemy, czy nie zapisał się w historii rosyjskiej kinematografii. Największe kontrowersje po premierze wzbudził scenariusz, który oparto na prawdziwych wydarzeniach (operacja „Magistrala” w trakcie wojny w Afganistanie), ale z trzydziestu dziewięciu żołnierzy, którzy tworzyli tytułową kompanię reżyser uśmiercił aż trzydziestu ośmiu, podczas gdy w rzeczywistości zginęło sześciu. Jednak Bondarczuk przeinacza fakty nie po to, aby podkreślić bohaterstwo ocalałego żołnierza czy radzieckiej armii, a wręcz przeciwnie – podkreśla tragedię zapomnianego oddziału młodych rekrutów, którzy ginęli za państwo, które przestawało istnieć. Jeżeli wziąć pod uwagę, że film został nakręcony dziesięć lat temu warto docenić sprawną realizację i wojenny naturalizm. Bondarczuk powrócił na języki krytyków w 2013 roku superprodukcją „Stalingrad”, która traktuje historię równie lekką ręką, przedkładając przed nią efektowne sceny batalistyczne. Ocena: 3/5
Zobacz profil na Filmwebie
Wygnanie (reż. A. Zwiagincew, 2007 r.)
Opowieść o braku zrozumienia i trudnych relacjach małżeńskich rozgrywająca się na rosyjskiej prowincji. Małżeństwo wraz z dwójką małych dzieci wyjeżdża z miasta na wieś, licząc, że pomoże im to uratować rozpadający się związek. Długie, statyczne kadry i bijąca z ekranu cisza powodują, że emocjonalne wypalenie głównych bohaterów – Alexandra i Very – udziela się również widzowi. Jak to u Zwiagincewa, nie zabrakło religijnej symboliki i podobnie jak w późniejszej Elenie reżyser posługuje się nią w kontrowersyjny sposób – w tym przypadku trudną do jednoznacznej oceny Verę ubiera w maryjne szaty. Niestety, inaczej niż w poprzednie filmy Rosjanina, „Wygnanie” jest rozwleczone do granic możliwości i w pewnym momencie refleksyjny nastrój, w który udaje się początkowo wprowadzić widza, ustępuje znużeniu. Ocena: 3,5/5
Zobacz profil na Filmwebie
Ładunek 200 (reż. S. Bałabanow, 2007 r.)
To jeden z tych filmów, po których obejrzeniu człowiek czuje się, jakby został skopany. Jest rok 1984, a reżyser rzuca nas na radziecką prowincję. W chacie lokalnego rolnika i bimbrownika splatają się losy Artjoma, profesorowa naukowego ateizmu, Andżeliki, córki wysokiego rangą komunistycznego urzędnika oraz Żurowa, demonicznego kapitana milicji. Alkoholowa libacja i jej następstwa odsłaniają rozkład społeczeństwa i człowieczeństwa i choć Bałabanow szokuje widza od samego początku to najbardziej makabryczną kulminację zostawia na koniec. Andżelika wkrótce zaginie, a śledztwo podejmie nie kto inny, jak kapitan Żukow. Nie tyle kino rosyjskie, co Rosja w najbardziej surowej i turpistycznej postaci. Film wyświetlano na wielu międzynarodowych festiwalach, a najwyższe laury zgarnął między innymi w Rotterdamie. Ocena: 5/5
Zobacz profil na Filmwebie
Morfina (reż. A. Bałabanow, 2008 r.)
Początek trąci nieco „Ludźmi bezdomnymi” – młody lekarz podejmuje pracę w zapomnianym szpitalu na rosyjskiej prowincji. Jednak w przeciwieństwie do Judyma, zapał doktora Michaiła Aleksiejewicza Poliakowa dość szybko gaśnie, a remedium na ogarniającą go beznadzieję i śnieżną pustkę staje się tytułowa substancja. Dodajmy, że akcja filmu jest osadzona w 1917 roku, a krytycy zgodnie podkreślali dbałość w odwzorowaniu surowych warunków panujących wówczas na syberyjskiej prowincji. Tym samym film opowiada nie tylko o podupadającym psychicznie, fizycznie i moralnie bohaterze, ale zarazem o rosyjskiej codzienności sto lat temu. Film został oparty na autobiograficznych „Zapiskach młodego lekarza” Michaiła Bułhakowa. Warto dodać, że całkiem niedawno powstała również amerykańska ekranizacja cyklu nowel pod tym samym tytułem (a jedna z głównych ról przypadła Danielowi Radcliffowi). Ocena: 4/5
Zobacz profil na Filmwebie
Pochowajcie mnie pod podłogą (reż. S. Śnieżkin, 2009 r.)
Historia starszej, apodyktycznej kobiety (w tej roli świetna Swietłana Kryjuczkowa), która odebrała swojej córce opiekę nad wnuczkiem i wychowuje go w opozycji do matki. Charakterna babcia rozstawia po kątach całą rodzinę, a przy tym ubolewa, że jest odpowiedzialna za wszystko i za wszystkich. Brzmi zabawnie? Tylko pozornie, gdyż reżyser akcentuje przede wszystkim tragedię małego Saszki, który wyczekuje swoich urodzin, aby móc zobaczyć się z mamą. Niewiele lepiej wygląda sytuacji jego mamy, która ugrzęzła w związku z narzeczonym-alkoholikiem i z tego powodu straciła prawo do wychowywania syna. Film został oparty na książce Pawła Sanajewa pod tym samym tytułem. Ocena: 3,5/5
Zobacz profil na Filmwebie
Jak spędziłem koniec lata (reż. A. Popogrebskij, 2010 r.)
Stacja meteorologiczna nad Morzem Arktycznym, a w niej dwie postaci – Siergiej, starszy mężczyzna zbliżający sie do końca swojego kilkuletniego kontraktu w tym odludnym miejscu oraz Paweł, młody praktykant. W surowej, arktycznej pustce rutyna oraz poczucie obowiązku ścierają się z młodością i beztroską. Co z tego wynika? Z jednej strony długie, kontemplacyjne kadry Arktyki, a z drugiej – ciasne, podszyte niechybną katastrofą ujęcia z wnętrza meteorologicznej stacji. Inaczej niż u Zwiagincewa, film jest pozbawiony odniesień religijnych, a rolę interpretacyjnego drogowskazu pełni ogrom i surowość arktycznej tundry. Warto dodać, że twórcy zgarnęli za swoją pracę nagrodę za najlepsze zdjęcia na festiwalu w Berlinie. Cały film możecie obejrzeć w Sali Kinowej na YouTube! Ocena: 4/5
Zobacz profil na Filmwebie
Szczęście ty moje (reż. S. Łoźnica, 2010 r.)
Z jednej strony film jest koprodukcją ukraińsko-niemiecko-holenderską, ale z drugiej jego akcja toczy się w Rosji, aktorzy mówią po rosyjsku (choć jeden z nich, Rumun Władimir Iwanow, jest dubbingowany), a sam Andriej Zwiagincew okrzyknął go najlepszym rosyjskojęzycznym filmem dekady. Poza tym Siergiej Łoźnica zdobywał filmowe doświadczenie kręcąc filmy dokumentalne, z czego większość powstała właśnie w Rosji, możemy zatem przyjąć, że jego wizja spadkobiercy ZSRR przystaje do rzeczywistości. Film opowiada historię Georgija, kierowcy ciężarówki, który w trakcie jednej ze swoich podróży przekonuje się, jak brutalnie XX wiek obszedł się z rosyjskim społeczeństwem. Ze względu na podejmowany temat film nie uniknął porównań ze świetnie ocenianym „Ładunkiem 200” i zebrał równie przychylne recenzje. Na Esensji znajdziecie obszerną analizę tego małego arcydzieła! Ocena: 5/5
Zobacz profil na Filmwebie
Elena (reż. A. Zwiagincew, 2011 r.)
Historia trudnego do zdefiniowania związku starszych ludzi. Tytułowa Elena to była pielęgniarka, która zakochała się w swoim pacjencie. Jednak Zwiagincew od samego początku sugeruje, że to nie miłość, a zbieg interesów jest fundamentem związku. Z jednej strony Elena, która nie dość, że sama zarabia niewielkie pieniądze, to czuje się odpowiedzialna za rodzinę swojego syna, a z drugiej – samotny, bogaty, ale schorowany biznesmen. Elena opiekuje się nim, a ten zapewnia wsparcie dla niej i rodziny jej syna. Jedna z finansowych próśb Eleny – o opłacenie czesnych dla jej wnuka – uruchamia lawinę wydarzeń, które prowadzą do tragicznego finału. Statyczne, wycyzelowane kadry kontrastują z budującą napięcie muzyką i wprawiają w filmową hipnozę. Moim zdaniem najlepszy film Zwiagincewa i wizytówka współczesnego kina rosyjskiego. Ocena: 5/5
Zobacz profil na Filmwebie
Lewiatan (reż. A. Zwiagincew, 2014 r.)
Rosyjski kandydat do Oscara jest zdecydowanie najbardziej hollywoodzkim filmem rosyjskiego reżysera. Wartka akcja (jak na Zwiagincewa), podział na dobrych i złych (w szczególności podkreślanie zepsucia przedstawicieli władzy i kleru), a do tego bardziej dynamiczny montaż sprawiają, że „Lewiatana” ogląda się zupełnie inaczej niż jego poprzednie filmy. Głównym bohaterem jest Kola, mechanik samochodowy, który mieszka wraz z rodziną na syberyjskiej prowincji. Osią filmu jest jego spór z lokalnym urzędnikiem, który chce odebrać Koli rodzinną ziemię pod własne inwestycje. Kola próbuje walczyć o swoje, ale Zwiagincew w starciu z tytułowym lewiatanem nie daje mu szans. Znakiem firmowym Rosjanina pozostają religijne nawiązania, w tym przypadku porównanie życia Koli do losów biblijnego Hioba. Kino rosyjskie wciąż na fali wznoszącej! Ocena: 4/5
Zobacz profil na Filmwebie
Polubiłeś filmy rosyjskie i chcesz więcej? Kliknij w plakat, aby zobaczyć zwiastun!
Zawężenie listy do dziesięciu tytułów nie oznacza, że są to jedyne warte obejrzenia filmy rosyjskie. W 2006 roku na Warszawskim Festiwalu Filmowym wyróżniono „Euforię” opowiadającą historię namiętnego romansu. W tym samym czasie laury na rodzimym podwórku zdobywała „Wyspa” podejmująca temat odkupienia grzechów. „Dwunastu” jest z kolei rosyjską interpretacją słynnego amerykańskiego dramatu sądowego z 1957 roku pod tym samym tytułem. Z kolei na francuską „Amelię” nasi wschodni sąsiedzi odpowiedzieli ujmującą „Rusałką”. W kinie rosyjskim nie brakuje również superprodukcji – w ubiegłym roku triumfy święcił propagandowy (choć chwalony pod względem sprawnej realizacji) „Stalingrad”, który ukazał się nawet w polskich kinach. Mniej znanym obrazem jest „Gambit turecki”, adaptacja powieści popularnego pisarza Borisa Akunina (jest on również autorem scenariusza do filmu).
Zobacz profil na Filmwebie | Zobacz profil na Filmwebie | Zobacz profil na Filmwebie |
Zobacz profil na Filmwebie | Zobacz profil na Filmwebie | Zobacz profil na Filmwebie |