Wiele osób myśląc o podróży ze wschodniego na zachodnie wybrzeże USA ma przed oczami ciągnącą się aż po sam horyzont Route 66. W rzeczywistości, choć większość odcinków słynnej autostrady nadal widnieje na mapach i jest przejezdna, przebycie całego kontynentu tylko tą jedną trasą jest niemożliwe. Nie zmienia to jednak faktu, że przez pół wieku użytkowania zdążyła się ona utrwalić w popkulturze. Przyjrzyjmy się zatem, jak wyglądała historia Route 66.
Route 66, nazywana nie bez kozery Drogą-Matką czy Główną Ulicą Ameryki, została utworzona w 1926 r. Autostrada miała połączyć małe miasteczka rozsiane w głębi kontynentu z prężnie rozwijającymi się metropoliami na obu wybrzeżach. Budowa super-autostrady, która łączyłaby Chicago z Los Angeles, była również prywatną obsesją dwóch przedsiębiorców – Cyrusa Avery’ego z Tursy (Oklahoma) oraz Johna Woodruffa ze Springfield (Missouri).
Wkrótce po rozpoczęciu prac budowlanych USA pogrążyły się jednak w Wielkim Kryzysie i marzenia o połączeniu Wschodu z Zachodem trzeba było odłożyć w czasie. Do pomysłu powrócono jednak bardzo szybko, bo już w 1933 r. Wówczas to, w ramach polityki rządu, tysiące bezrobotnych skierowano do prac przy budowie traktów komunikacyjnych. W rezultacie Wietrzne Miasto z Miastem Aniołów udało się połączyć w 1938 r., a po przedłużeniu drogi o 15 mil robotnikom udało dotrzeć się nad ocean w Santa Monica. Przebycie całej trasy o długości 2448 mil (ok. 3939 km) najnowszym wówczas modelem Ford 1937 zajmowało około trzech dni. W trakcie podróży można było podziwiać uroki aż ośmiu stanów: Illinois, Missouri, Kansas, Oklahomy, Teksasu, Nowego Meksyku, Arizony i wreszcie Kalifornii.
W połowie lat 30. zaczął rodzić się mit Route 66 jako „drogi nadziei”. Wszystko za sprawą licznych susz i burzy pyłowych, która spustoszyły tereny tzw. Dust Bowl (stanów położonych na obszarze Wielkich Równin). Jedna z największych klęsk żywiołowych w historii kraju spowodowała masową migrację ludności na zachód. Szacuje się, że do Kalifornii przeprowadziło się wówczas ok. 200 tys. Amerykanów. Większość z nich podążała za lepszym życiem właśnie Route 66.
Niedługo potem, pod koniec drugiej wojny światowej, tą samą droga, tyle że w odwrotnym kierunku podążali żołnierze zwalniani ze służby wojskowej (większość przemysłu wojskowego koncentrowała się na zachodnim wybrzeżu, dlatego tam też zgrupowano większą część armii). Po 1945 r., kiedy żołnierze zaczęli rozchodzić się do domów, strumień ludzi popłynął wgłąb i na wschód kraju. Dla nich wszystkich powrót był zarazem podróżą do wolności.
Route 66 miała się dobrze aż do połowy lat 50. Wówczas to, pod naciskiem opinii publicznej, amerykański rząd wydał Federal Highway Act, w którym przedstawiono plan pokrycia kraju siecią nowoczesnych międzystanowych autostrad. W praktyce przyjęcie tego projektu oznaczało powolny upadek legendarnej już wówczas drogi. O ile w latach 60. na popularność trasy pracował serial telewizyjny „Route 66” (opowiadający o losach dwóch mężczyzn podróżujących po USA), o tyle na początku lat 70., kiedy oddano do użytku nowe drogi, podróżowanie Route 66 powoli odchodziło do lamusa. Ostatecznie w 1985 r. władze federalne skreśliły legendarną trasę z katalogu autostrad międzystanowych.
Oczywiście skreślenie drogi z listy nie spowodowało jej natychmiastowej rozbiórki czy upadku. Wciąż przejezdne jest aż 85% ex-autostrady. Ponadto w 2005 r. na mocy decyzji stanowych władz w Illinois, Nowym Meksyku i Arizonie utworzono narodową drogę krajobrazową pod nazwą Historic Route 66, na którą składają się odcinki wchodzące niegdyś w skład słynnej autostrady. Obecnie możliwe jest przebycie nawet całej trasy, choć nie przypomina ona już w niczym Głównej Ulicy Ameryki z lat 50. czy 60. ubiegłego stulecia.
Gdzie warto zajrzeć podróżując Route 66?
Pod adresem 2935 So. Sixth Street w Springfield (Illinois) wciąż stoi restauracja „Cozy Dog Drive In”, która może poszczycić się mianem pierwszego fast foodu na legendarnej drodze. Założycielem baru jest Ed Waldmire – to właśnie on w 1946 r. wymyślił i zaczął sprzedawać cozy dogi, czyli parówki w cieście kukurydzianym nabite na patyk.
Wśród podróżujących po Route 66 krążyło wiele legend o duchach nawiedzających wymarłe miasteczka. Na miano przeklętego zapracował sobie m.in. teatr „KiMo Theatre” w Albuquerque (Nowy Meksyk). W budynku miał rzekomo straszyć duch sześcioletniego chłopca Bobby’ego Darnalla, który zginął podczas eksplozji w 1951 r. Aby zjawa nie przeszkadzała w trakcie przedstawień, aktorzy zostawiali za kulisami pączki, które podobno w tajemniczy sposób znikały.
Most, który umożliwił Kurtowi Russelowi w 1981 r. ucieczkę z Nowego Jorku wciąż można podziwiać podczas przejazdu przez St. Louis. „The Chain of Rocks Bridge”, pod którym płynie rzeka Mississippi, jest dzisiaj zamknięty dla ruchu samochodowego, ale może się za to poszczycić mianem najdłuższego mostu dla pieszych i rowerzystów.
Oczywiście to tylko namiastka atrakcji, jakie czekają turystów na szlaku Route 66. Po więcej informacji zapraszam na portal Legends of America.